Lola usiadła sobie na sofie u boku swojego Aaronka
ściskającego butelkę wody.
– Helloł – pomachała rączką, głupiutko się szczerząc. –
Jest któraś tutaj? Bo Torres wpierdalający sezamki mnie nie kręci.
– Co chcesz? – burknął Torres. – Ja i moje sezamki jesteśmy
fantastyczni. A Iza zaraz wróci. Poszła po coś tam.
– Siostra, ja zawsze jestem – powiedziała Marta,
wyłaniając się z łazienki z mokrymi włosami.
– Na pewno nie sezamków – odburknęła Lola.
– Znów jest wpieniona – dodał Aaron.
– Nie masz co na nie liczyć, nawet jakbyś mnie o nie
błagała – odparł blondyn, wyjmując z kieszeni telefon, żeby sprawdzić, czy nie
dostał smsa.
– Jest uczulona – przypomniał Aaron.
– Macie dla mnie sezamki? – zapytał zaspany jeszcze Iker.
– Wiem. Mówicie o tym dzień w dzień. Ale jakby nie była i
prosiła mnie o sezamki, to bym jej nie dał – wytłumaczył. – Dla ciebie mam –
rzucił paczkę Ikerowi.
– Nando, daj jeszcze mi! – zawołał Aaron. – Przypominam
wam, żeby nie myślała, że o nią nie dbam.
– Awww! – zapiała Lola. – Jakiś ty słodki!
– Dzięki – Iker wyłapał z refleksem, jaki przystaje na
golkipera.
– A podobno dopiero wstał – parsknęła Lola.
Aaron westchnął, przerażony nagłymi zmianami humoru Loli.
– Sweetie, a ty w ciąży nie jesteś? – zapytał nagle.
Fernando rzucił Aaronowi kolejną paczkę sezamków,
spoglądając kątem oka na wchodzącą do pomieszczenia Izę.
– Hej – przywitała się grzecznie, siadając obok Torresa i
zabierając mu z ręki sezamka.
– Aaron, to ja bym podejrzewała, czy to ja nie zostałam
omyłkowo zapłodniona – powiedziała M.
Aaron równie zwinnie złapał sezamki.
– Marta, ale ona ciągle mam wahania nastrojów – oznajmił,
a Lola wciąż milczała.
– A mi spóźnia się okres i jadłam lody z ogórkami –
stawiała na swoim Marta.
– O co wam chodzi? – spytała skołowana Iza.
– Rozmawiaj z Alvaro, Ikerem lub jednym z Javierów –
odparł Aaron.
Lola nadal milczała, a jej oczy wielkości
dziesięciocentówek wpatrywały się w Rambo.
– Dziwką nie jestem – zaprzeczyła Marta.
– No wiesz, Lola też nie jest, a trudno znaleźć takiego,
którego nie zaliczyła – parsknął złośliwie Aaron zachęcony do kpin przez
oniemiałą od kilku minut Lolę.
– Lola, co ci jest? – zaniepokojona Iza szturchnęła ją w
ramię.
– No właśnie. Ja na sumieniu mam tylko czterech.
– JA, KURWA, W CIĄŻY?! – wypaliła nagle. – Choć w sumie
ładne byśmy mieli dziecko… – zastanowiła się dłużej.
Aaron wypuścił z ulgą powietrze, jakie zgromadziło się w
jego płucach, kiedy Lola krzyczała.
– To jesteś w tej ciąży, sweetie?
– Ja was nie ogarniam – mruknęła Iza.
– Ja bym była matką chrzestną, no niee? – puszyła się
Marta.
– Ale ja nie jestem w ciąży! – wydarła się Lola. – Nie
będzie, kurwa, dzieci, Ramsey!
– Ale to byłoby takie fajne – stwierdził Iker.
Aaron westchnął zrezygnowany.
– Ale za rok, dwa, może trzy zrobimy sobie takie ładne, z
inteligencją po mamusi i urodą tatusia?
Lola zacisnęła dłonie w pięści, szykując się do
kontrataku, kiedy jej mały móżdżek wymyślił ripostę:
– O ile nie będzie tak beznadziejnym piłkarzem jak tatuś i
po mamusi będzie miało gust do klubów piłkarskich – po czym uśmiechnęła się
promiennie.
– Siostra, jak mówisz, że Arselonozłom jest taki słaby i
Aaron też, to czemu, do kurwy nędzy, nie weźmiesz sobie kogoś z United? –
zapytała zdziwiona Marta.
– Bo Aaron ma ładne oczy – odparła szczerze Lola. – Miałam
Groszka, Antosia, Mikiego, Naniego, Andersonka – zaczęła wyliczać. – A Rambo mi
ich wszystkich wygonił z chałupy!
– Ale mózg nie większy od orzeszka – skwitował Iker.
– Ważne, że ma siłę przebicia – skwitowała skwitowanie
Lola, wgramoliwszy się na kolanka Azzy.
– Gdzie są Nando i Iza? – spytała M.
– Ignorowaliście nas, więc siedzimy na kanapie i się
liżemy – mruknęła Iza, odklejając się od Torresa.
– Fu, nie przy ludziach – powiedziała z obrzydzeniem M.
– A oni mogą? – Fernando wskazał na Lolę i Aarona.
– Aaron, kooochanie – zapiszczała Lola.
– Mhm? – ten na chwilę oderwał swoją uwagę od jej
szyi.
– Już ci powtarzałam, że bez malinek!
– Też nie. Jesteśmy jedynymi normalnymi, nie, Misia? –
zapytał Iker.
– Tak, Ptysiu – odparła ta słabo.
– Taaa… – westchnęła Iza.
– Ale czemu on nie może całować mojej szyi? – zapytała
Lola. – Sami stwierdziliście, że jest za mało inteligentny do naszej rozmowy, a
ja lubię, jak mi robi dobrze – zamruczała.
– Bo. To. Jest. Obrzydliwe – podsumowała Marta
– Nieprawda – rzuciła Iza, ponownie przyklejając się do
Torresa.
– Zmywamy się stąd? – zaproponował Iker.
– Gdzie?
– Do parku.
– Nie ma sprawy – zaaprobowała pomysł jasnowłosa.
– On jest z Arsenzłomu! – zawołała Lola, powołując się na
swój ulubiony argument. – Przecież nie mogę oczekiwać od Aaronka inteligencji,
nie?
– To pa – pożegnali się M. i I.
– Eeej, wracajcie – zawołała Iza. – Aż tak was gorszymy?
– Iza, robimy imprezę, jak sobie poszli? – zawołała nagle
Lola. – Aaron dostał od Ruskich z dołu butlę bimbru!
– Mhm – mruknął Iker, zamykając drzwi.
– Super! – zawołała, jednak Torres skrzywił się w geście
niezadowolenia, wciąż pamiętając jej wczorajsze ekscesy.
– Rambo, słoneczko, daj nam bimbru – zaświergotała Lola.
Ten grzecznie poleciał po pięciolitrowy baniak czegoś, co pachniało nader…
dziwnie.
– Ale ty nie pijesz – zastrzegł.
– Ty też – odparł Torres, patrząc karcąco na Izę. –
Wypijmy we dwóch, co? A dziewczynom dajmy jakieś Picollo czy coś.
– Lola ma butlę wody – odparł Aaron. – Stoi, farbowany,
stoi – po czym podał mu szklankę napełnioną czymś dziwnym .
O dziwo Lola nawet nie protestowała, jedynie wtuliwszy się
w klatkę piersiową piłkarzyka od siedmiu boleści.
– Wiesz co? – Iza zlustrowała wzrokiem dziwną ciecz i
zwróciła się do swojego faceta: – W sumie to sobie to pijcie. Boję się tego.
– W sumie Iza ma rację – poparła ją Lola, biorąc łyk
czystej wody. – W sumie może ja jestem w ciąży… – zaczęła się ponownie nad tym
tematem zastanawiać, a Aaron o mało nie zakrztusił się bimbrem.
– To jesteś, czy nie? – zapytał Aaron, otarłszy już buzię
z wyplutego bimbru. – Zdecyduj się, sweetie.
– Kiedy ja nie wiem! – zawołała Lola
– Trzeba jej kupić test ciążowy – krzyknęła rozpromieniona
Iza.
Do domu wrócili właśnie Iker i Marta z bardzo poważnymi
minami, pod którymi kryły się zdradliwe uśmieszki.
– Lola, łap i sikaj – rozkazała Marta, rzucając pudełeczko
siostrze.
– A co to jest? – spojrzała zdziwiona Lola na prostokątne
pudełeczko.
Aaron westchnął.
– Idź do łazienki i zrób to, co piszą na pudełku, sweetie.
Wolałbym wiedzieć, czy będzie nasze śliczne dziecko już teraz, czy za kilka
lat.
Lola posłusznie wstała i po kilku minutach zakrzyknęła:
– A jaki kolor powinien wyjść?!
– Dwie kreski czy coś – odkrzyknęła Marta. – A może ci
pomóc? – zaoferowała.
– A jak jest jedna?! – odkrzyknęła siostrze.
– Ja nie wiem. Przeczytaj instrukcję. Poczekaj,
potrząśnij, tak w filmach robią – instruowała Marta.
– Ale ja nie widzę instrukcji – zawyła smutna Lola. Aaron
westchnął.
– Idę do ciebie, jakoś sobie z tym poradzimy, kochanie –
zaoferował się, wychodząc z pokoju.
– I jak? – krzyknęła Marta.
Piętnaście minut później, po całej kakofonii dziwnych
dźwięków z łazienki, wrócili oboje, dziwnie zarumieni.
– Po pierwsze, nie jestem w ciąży, przynajmniej według
testu – oświadczyła Lola, przygładzając sukienkę.
– Po drugie, jest zajebista – dodał Aaron, sadzając ją
sobie na kolanach.
– A ja chciałam być matką chrzestną… – posmutniała M.
– Spoko, Marta, myślę, że będziesz miała jeszcze okazję –
odparł Torres. – Z ich… częstotliwością…
– Może kiedyś – Aaron uśmiechnął się zawadiacko, znów
dobierając się do szyi swojej dziewczyny.
– Pal licho częstotliwość. Słyszałeś o antykoncepcji? –
odgryzła się M.
– Lola łyka witaminki rano! – poinformował Aaron, po
chwili znów wracając do obcałowywania szyi.
– A tobie to wiecznie mało – parsknęła głupiutko Lola.
– Witaminki nie pomogą na to – odpowiedział najstarszy,
czyli Iker.
– Rambo nie za bardzo wie, co właściwie jest w witaminkach
– poinformowała Lola. – Wszak to gracz Złomu – wzruszyła ramionami, jakby już
dawno oswoiła się z tą smutną prawdą.
– Ja słyszałem, ale Ramsey, jak widać, niekoniecznie –
odparł Torres.
– Tak, to zdecydowane usprawiedliwienie na wszystko –
stwierdziła zgodnie M.
– I to jest dowód na to, że mamy takie same geny! –
zakrzyknęła Lola.
Aaron tego nawet nie skomentował. A przynajmniej przez
chwilę:
– Torres, ty grasz w Szmateksie. Ja już wolę mój Złom.
– I mentalnie też jesteśmy zgodne – poparła M.
– A jakżeby inaczej – odparła Lola. – Guma Mistrza na
wieki wieków i Hala Madrid!
– Spieprzaj. Ja chociaż ostatnio cokolwiek gram – odgryzł
się blondyn.
– Aaron ma formę, ale gdzie indziej – odgryzła się
złośliwie Lola.
– Lola wie, co dobre – uśmiechnął się Iker.
– Oczywiście – potwierdziła ona.
– Ja! – zakrzyknął Rambo
– Nando też! – zaprotestowała Iza. – Ale nie wracajmy do
tego.
– Co robimy? Bo mi się już nudzi – zapytała M.
– Nie wiem – odparła Lola.
– W sumie to ty mało wiesz – dopiekł jej Aaron.
– Ale wiem, że cię kocham! – zawołała.
– Tak, to najważniejsze – wypiął dumnie pierś.
– Konkrety? – poprosił Iker.
– Właśnie – domagała się Lola. – Może Iza coś wymyśli.
– Czemu Iza? – zdziwiła się blondynka. Swoją drogą,
ciekawe, czy utleniana?
– Bo jest chyba najmądrzejsza – uznał Aaron. – Lola jest
słodka, ale tępa jak lewy trampek z prawej nogi, Marta to jej siostra, Ikera o
zdanie nie pytam, Nando gra w Szmateksie a ja w Złomie, co mówi samo za siebie.
– Haha, schlebiasz mi, Ramsey – zarumieniła się Iza.
– Schlebiać to może mi! – oburzyła się Lola. – Ale w sumie
ma rację – dodała po chwili.
– Ja się poddaję – opadła na kanapę M.
– Izo, wymyśl coś – zaskomlił Aaron.
– Myślę.
– Jako jedyna z tego towarzystwa to umie – zakrzyknęła
Lola. – Azza, trochę wyżej – dodała, mając na myśli mizianie po szyi.
– Możemy gdzieś wyjść, coś obejrzeć, czegoś posłuchać, o
czymś pogadać, w coś pograć, czegoś się napić, coś zjeść – wyliczyła Iza. –
Wybieracie coś, czy mam jechać dalej?
– CHCĘ KREWETKI! – zawołała Lola.
– I ona nie jest w ciąży… – westchnął Aaron.
– Napić się – wybrała Marta.
– Doobra. A chłopaki?
– My z Martą coś mocniejszego – zamówił Iker.
– Ramsey?
– Ja i Torres mamy bimber. Poza tym lubię krewetki i moja
Lolę.
– My też chcemy bimber – powiedziała Marta.
– Dobra. To pijemy bimber. Łatwo wam znaleźć zajęcie –
mruknęła Iza.
– Lola nie może! – zakrzyknął Aaron. – Zamówcie jej te
krewetki, a wy macie bimber – podał każdemu po półlitrowym kubku.
– Najebiemy się i będzie po sprawie – odparł lekko Iker.
– Słodko – zakpiła Iza, uśmiechając się ironicznie.
– Kurwa, Ramsey, ale… – zaczęła już Lola, ale ten szepnął
jej coś do ucha. – W sumie masz rację. Ja nie mogę.
– Ktoś trzeźwy musi zostać – podsumowała Marta, biorąc
kolejny łyk alkoholu.
– Aaron, powinnam jej przytaknąć? – zapytała głupio
Lola.
– Tak, kochanie. Najlepiej by było.
– Nie wzięłabyś przykładu z Loli? – spytał Izy Torres ze
zbolałą miną.
– Chyba nie – dziewczyna posłała mu przepraszający uśmiech
i spytała Ramseya: – Skąd konkretnie masz ten bimber?
– Od Ruskich z parteru, nie, Lola? – zapytał Aaron.
– Tak, kochanie, ale teraz im powiedz, że mnie
kochasz!
– No bo cię kocham.
– Co z wami jest nie tak? – zirytował się Fernando. – Ile
można się kiziać, miziać, szurać?
– Nawet tygodnia nie mam jej na wyłączność – zastrzegł
Aaron.
– Ale Azza jest taki niesamowity! – dodała Lola.
– Nie było pytania – mruknął blondyn.
– Ależ było! – zawołała Lola. – Aaron, moja szyja ma cię
dość.
– Jak ma dość? – zdziwił się on. – Ale ja ją lubię!
– A ja wolę twoje usta – odgryzła się szatynka.
Aaron znów coś szepnął Loli na ucho, a ta wdzięcznie
zachichotała.
– Mój mężczyzna jest na tyle trzeźwy, ażeby zachęcić mnie
do pożegnania się z wami – pomachała uroczo łapką, chwyciła dłoń Ramseya i
znikli.
– My też powinniśmy się zbierać – stwierdził Iker, biorąc
na ręce nieprzytomną już Martę. – Dobranoc?
– To i my – postanowił Torres. – Dobranoc.
– Dobranoc – dodała Iza, po czym znikli za drzwiami.
*koniec odcinka 3*
Lola: W imieniu wszystkich
nas trzech przepraszam za debilizm objawiający się powyżej i po raz kolejny
zastrzegam, że my naprawdę nie jesteśmy aż tak popierdolone, jakby mogło się
wydawać XDDD