Lola siedziała sobie w mieszkanku Aarona na Arsenalu i przeglądała
jego fotki. I nagle jej się wyrwało:
– Geeeez, Aaron! Wyrzucę z łóżka Maxwella i Daniela, tylko chodź do
mnie!
A on na to wszedł do salonu i uśmiechnął się zachęcająco. Pomyślał
sobie: „Muszę się jakoś odstrzelić”, po czym poleciał do garderoby mierzyć
szmatki.
– Aaronku, chodź do mnie ze swoimi zajebistymi oczkami! Wywalę cały
harem z domu tylko dla ciebie! – zapiała coraz bardziej zachwycona fociami
Ramseya Lola.
A on stał pośrodku garderoby i myślał głośno:
– W co ja się ubiorę?
– Nie musisz w nic! – odkrzyknęła Lola, o mało nie rozpływając się z
rozkoszy na samą myśl o nagim torsie cudnego Walijczyka.
Udał, że jej nie słyszy, przymierzając wiele strojów, lecz nie mogąc
się na nic zdecydować.
– To ja poproszę pod krawat, kochanie – usłyszał głos Loli stojącej w
drzwiach garderoby w iskierkami w oczach. Ramsey nie potrafił jej odmówić,
założył swój najlepszy garnitur i poszedł do niej. Jednak, nie wiedzieć czemu,
chwilę później koszuli już nie było. A Lola jedynie wydawała z siebie ochy i
achy nad jego urokiem.
On uśmiechnął się, widząc jej zadowolenie, a im bardziej się
uśmiechał, tym bardziej Lola była zadowolona, a im bardziej była zadowolona,
tym bardziej się uśmiechał:
– Jak ty się ładnie uśmiechasz – powiedziała Lola, nie mogąc oderwać
od niego wzroku.
– Ajj tam – odparł skromnie Aaron.
– Nie aj tam, tylko tak! – zaprotestowała żywo.
Przez chwilę bronili swoich racji, jednak Ramsey w końcu powiedział:
– Dość! Nie kłóćmy się, bo jesteśmy
na to zbyt fantastyczni, możemy spożytkować ten czas inaczej.
– O tak, z ochotą! – zakrzyknęła gorliwie Lola.
– Fantastycznie – odparł
rozradowany.
– Och, Aaron, jakiś ty uroczy –
dopowiedziała, cmokając chłopaka w policzek
Uśmiechnął się rozkosznie.
– Napijmy się herbaty! –
zawołał, wyciągając ze swojej torby treningowej żółte pudełko. – Żartowałem – powiedział, widząc zawahanie Loli.
– Ojej, kochanie, żarcik ci się wyostrzył! – nadal była zachwycona. –
Ale ja wolę coś ponad herbatę – dodała uwodzicielsko
– To może chodź do łóżka? – zaproponował.
– O taaaaaaaaaaaaaaaaaak! – zawołała za głośno, tak że pewnie
usłyszeli ją aż w Chelsea.
I rzeczywiście, usłyszeli w Chelsea, gdyż Iza aż się obudziła. Była
później tak zestrojona, że Torres musiał ją długo pocieszać, by w końcu doszła
do siebie. Wściekła zadzwoniła do Loli, przez co w mieszkaniu Aarona rozległ
się bardzo irytujący dzwonek telefonu Loli.
– Czeeego? – zapytała
wściekła Lola, bo jej przerwali schadzkę.
–
Bądźcie ciszej, bo mam za sobą długi wieczór – warknęła w słuchawkę Iza. –
I chcę spać – dodała, ziewając, ale
zamiast odpowiedzi na pytanie Iza usłyszała tylko:
–
Aaron, ciiicho!
Zdziwiony spojrzał na Lolę, która widać przerwała mu... składanie
koszuli.
–
Dobrze, już jestem grzeczny.
Lola westchnęła, po czym wróciła do rozmowy z Izą.
–
Wybacz, ale Aaron robi herbatę i baardzo się tłucze – powiedziała, mając
nadzieję, iż ta nie wyczuje w jej głosie drobnego kłamstewka.
–
Rozumiem. Tylko błagam, niech robi tą herbatę ciszej. Cały Londyn was słyszy. A
Fernando powiedział, że jak mnie jeszcze raz obudzicie, to on się zajmie
Aaronem.
–
Trzęsę się ze strachu – zironizował
Ramsey z miną zawadiaki.
–
Aaron! – warknęła Lola. – Do łóżka chodź! Iza, dopieść Nando i
miłych snów.
Grzecznie udał się do sypialni, gdzie już czekała Lola. Tylko
westchnęła, spojrzała na swego towarzysza pozbawionego koszulki i zgasiła
lampkę, nakazawszy mu gestem położyć się obok niej.
–
A powiesz tylko słowo Danielowi!
–
Oj tam, oj tam – uciął z tym
cudownym uśmiechem, cmokając ją w policzek.
Lola westchnęła.
– Ale daj buzi!
*koniec odcinka pilotażowego*
Lola: Well, pilot powstał sobie przypadkiem
pewnego pięknego (?) wieczora jakieś półtora roku temu i w sumie miał wersję
wzmocnioną wizualnie, ale nie pasowała. Pilot jest też chujowy, przyznajemy bez
bicia, ale spokojnie, kolejny odcineczek wam wszystko zrekompensuje. I uwaga,
autorki nie odpowiadają za urazy na tle psychicznym, fizycznym i
psychofizycznym (czyt. Spadanie z fotela ze śmiechu, nadwyrężenie mięśni
brzucha śmiechem, zadławienie pitą wodą z powodu śmiechu etc).
Iza: Popierdolone, aż braknie słów.
Marta: A ja mam tylko nadzieję, że nie weźmiecie
nas za totalne idiotki. Wesołych świąt!