Aaron uśmiechnął się uroczo, usadawiając się na sofie tuż obok Loli.
– Już jestem – zawołała Iza, pojawiając się na ekranie uruchomionego
laptopa. – Wybaczcie za opóźnienia.
Lola uśmiechnęła się delikatnie, a Aaron jej zawtórował. Iza również
to zrobiła, szukając w międzyczasie Torresa, który niewzruszony siedział w
fotelu i wżerał sezamki.
Aaron na sam ich widok parsknął śmiechem.
–
L., mamy sezamki? – zapytał nagle.
–
Jak nie, to mamy jeszcze paczkę –
wtrącił Fernando, sięgając po kolejnego.
Lola westchnęła ciężko, a po chwili odparła:
–
Idź sobie zobacz.
Aaron również westchnął, z utęsknieniem patrząc w stronę drzwi, przez
które po chwili wyszedł do kuchni.
Korzystając z nieobecności Aaronka, który z hałasem grzebał po
kuchennych szafkach, Lola uprzejmie zwróciła się do Izy:
–
Chcesz sobie pytać kawałek mojego świeżego jednopartu o Aaronku? I gdzie jest
Marta?
Izie zaświeciły się oczy.
–
Jasne – zawołała, odbierając Torresowi
sezamka.
– Jeszcze nie ma Marty? – powtórzyła pytanie szatyneczka.
– No jak jej nie widzisz, to jej nie ma, nie, L.? – zawołał z kuchni
Ramsey.
Westchnęła, prezentując Izie swoje pięcio, czy tam sześciostronicowe
dzieło.
– Marta melduje na twitterze, że niedługo się pojawi – łaskawie
odpowiedział Torres, zajadając kolejnego sezamka.
– To chyba jak Aaron, kiedy tylko przekona się, że w domu nie ma
sezamków.
Iza parsknęła chichotem
–
Kazał mi to pisać pół nocy, dopóki się ostro nie postawiłam – dodała Lola, mając na myśli swoje
dzieło.
–
Już lecę czytać – zapewniła Iza.
–
I jak? – zapytała zaciekawiona Lola
po kilkunastu minutach ciszy. –
AARON! Gdzie się zaszportałeś, że wciąż cię nie ma?
–
Iza jest tak zaczytana, że nie może wykrztusić słowa, ale podoba jej się, widzę
po oczach – odpowiedział Fernando.
–
Torres! Daj mi sezamki, bo w tym domu ich nie ma! – zawołał Aaron, nagle wkraczając do pokoju.
–
Wreszcie – syknęła Lola. – A czy ja ci obiecywałam, że one
kiedykolwiek tutaj będą?
–
A magiczne słówko, Ramsey? – droczył
się Fernando, kończąc kolejną, trzecią już paczkę.
–
Nando, Aaronek dziś ma perfidny humorek –
zachichotała wrednie Lola, unikając ust Aarona, które usilnie próbowały lądować
na jej policzku. – Ramsey, drapiesz!
–
A ja mam smaka na sezamki i łatwo się nimi nie podzielę – uśmiechnął się wesoło Hiszpan, sięgając po kolejną paczkę.
Aaron prychnął bardzo zirytowany.
–
Nando, ale Lola jest niedobra! –
zakrzyknął.
–
Dobra, łap te sezamki – zrezygnowany
Torres rzucił mu paczkę. – Ale chcę
coś w zamian.
–
Co chcesz? – zapytał, łapiąc sezamki
i tuląc do siebie ich opakowanie. –
Lola, nie dam ci!
Lola parsknęła ironicznie.
–
I tak nie lubię, Ramsey
–
Ja mam lepiej! – zawołał Fernando. – Iza sama mi je kupuje. A do tej pory
zjadła tylko cztery.
Próbował pocałować ją w jakąkolwiek część jej twarzy, jednak ta
warknęła tylko:
–
Nie teraz, Torres, czytam.
–
Długo czytasz – mruknął.
–
Bo składam litery. Idź po następną paczkę sezamków.
–
Iza, BRAWO! Tak trzeba z tymi naszymi chłopami! – zakrzyknęła Lola, będąc pod wrażeniem. A Aaron parsknął śmiechem.
–
L., nie lubi. L. kupuje przede wszystkim szpinak i szparagi – sarknął.
–
A będziesz coś chciał, Ramsey!
–
Ble – skrzywili się Torres i Iza na
dźwięk słów "szpinak i szparagi".
–
A jebcie się wszyscy – warknęła
Lola.
Aaronowi oczka się zaświeciły.
–
Z tobą, kochanie?
Torres wybuchnął głośnym śmiechem.
–
Nie dam ci jej, Torres – warknął
Aaron, a Lola aż się uśmiechnęła z zadowoleniem. Ba, nawet pozwoliła się
ucałować w policzek.
–
Ale i tak kłujesz, Ramsey – skwitowała.
– Jestem sama. Groszek poleciał do Meksyku. A dzieło? Zajebioza –
odezwała się Marta, która jak się okazało, była tutaj już od dobrych kilku
minut.
–
Tsss, to ja go nie oddam – prychnęła
Iza, wychylając się zza komputera.
–
Nigdzie się nie wybieram – odparł
Fernando, po czym dodał: – Miło, że
mnie tak pilnujesz.
–
Iza, czytaj! – nakazał
zniecierpliwiony Ramsey. – L.,
chcesz sezamka? – podsunął jej opakowanie.
–
Spierdalaj z sezamkami, Ramsey! Jestem uczulona, przecież wiesz! – zakrzyknęła.
–
L., też mnie pilnuje! – Aaron
natychmiast zrobił się zazdrosny, na co Loli się zrobiło cieplej na
sercu.
–
Oj, ty moja przylepo!
–
A ja mam gyrosa dla wszystkich – odezwała się Marta, całkiem nie w temacie, bo
nikt nie skomentował jej żali na temat samotności.
–
DAAAJ! – zakrzyknęła Lola. – A co u Groszka?
–
Groszek poleciał do Guadalajary –
powtórzyła Marta ze smutkiem, podając każdemu po opakowaniu zawierającym
posiłek.
–
Jak to? Znów mamusia dzwoniła, że mu pranie zrobi? – zapytała Lola wcale tym nie zdziwiona. Aaron zaróżowiał z
wściekłości. – Przylepo, nie
zazdrość! Jesteś tyko mój, tak?
–
Tak – potwierdził z entuzjazmem,
wciskając w gyrosa resztę sezamków.
–
I to podobno ja jestem dziwna, bo jem McWrapa z lodami czekoladowymi – westchnęła litościwie Lola.
–
Świetny gyros – wtrącił Fernando.
–
Tak. A przecież mówiłam mu, że chętnie wyprasuję jego koszule. Ale wiesz, jaki
z niego maminsynek.
Lola uniosła oczy ku niebu, wgryzając się w gyrosa.
–
A dzięki. Ale nie schlebiaj mi tak –
dodała Marta z uśmiechem. – Nie za
ostry?
–
Mamusia jest uparta. A koszul lepiej nie prasuj, nie warto. Raz prasowałam a i
tak poleciał do mamusi – parsknęła
śmiechem Lola.
–
Idealny! – zawołał Aaron
– PRASOWAŁAŚ
KOSZULE MOJEMU JAVIEROVI?! –
krzyknęła zdenerwowana Marta. – Dzięki.
Ale na tym kończą się moje kulinarne zdolności – diametralnie zmieniła humor.
–
Kochanie, ależ to jest też mój Javier! Tylko teraz Azza jest w chuj zazdrosny o
wszystkich, nawet o Mikiego! –
zawołała Lola.
–
Ja nie jestem zazdrosny – oburzył
się Aaron. – Ja tylko o ciebie dbam!
–
To nic, Javier umie mniej więcej gotować –
pocieszyła ją Lola.
–
To ja będę robić tejk ker of ju, Aaron – oświadczyła Marta. – Ale on nie jest tym jedynym. Czuję to
teraz – odparła zrezygnowana.
–
My chyba musimy na chwilę was przeprosić –
oznajmiła smutnym głosem Iza.
–
Co planujesz? – Torres uniósł brwi,
uśmiechając się głupkowato.
–
Ja idę się myć, a ty zapierdzielasz do sklepu po sezamki, póki nie zaczęło
padać.
–
Ale błyska.
–
Bo będzie burza.
– Boję
się burzy – wyznała Marta.
–
Javier jest słodki, ale jak chcesz, podeślemy ci Antosia, albo Moratę, bo Aaron
ich powywalał z domu!
–
Którego Antosia? – zdziwiła się Marta.
–
Torres, ależ ty jesteś genialny –
zakpił Aaron. – A burze to my
lubimy, nie, Lola?
–
Valencię. Ale właściwie mów, kogo chcesz, a Aaron już o to zadba. Konkurencji
nie lubi – odparła Lola z czułością.
– Lubimy, lubimy, słoneczko.
–
Wiecie przecież, jak bardzo tęsknię za Ikerem i Álvaro... – rozrzewniła się Marta.
–
Ikerek… – westchnęła Lola, mając na
myśli nie tego Ikera co Marta. –
Aaron nawet moje Bilbao wyekspediował z chaty!
–
A w Álvaro też widzi konkurencję?
– A my serio lecimy, bo trzaska w cholerę, a jak Internet wywali, to
będzie dupa – oznajmiła Iza.
–
A w kim on nie widzisz? Aaronek jest zazdrosny o mojego psa! – uniosła się Lola aż nienaturalnie.
–
I teraz się zdenerwowałaś i muszę cię uspokajać, a podobno kłuję – westchnął Aaron, cmokając ją w kącik
ust.
–
No bo maszynka nie gryzie! Paaa, Izuś, Torres trzymaj się!
– Papa!
Nie zaprowadź jej do lasu, Nando! – parsknęła złośliwie jasnowłosa Marta. – To ja jestem forever alone i już.
–
Nando, ona z tobą do lasu nie pójdzie –
zakpi Aaron.
–
Nie kpij, słońce – pouczyła Lola. – I się ogol, ale serio mówię.
Aaron westchnął ciężko.
–
Jak forever alone, no jak? Bilbao możemy ci wyekspediować, bo Martínezowi zimno
na dworze.
– Javi?
Może być... – blondynka wydała z
siebie zrezygnowane westchnięcie. –A
ty, Aaron, słuchaj Loli, bo to mądra kobieta jest.
–
Żebyś się nie zdziwił. Prędzej ze mną niż z tobą – powiedział Torres, po czym razem z Izą pożegnali się z
towarzystwem.
–
Już do ciebie jedzie – Aaron nawet
nie ukrywał entuzjazmu. – Ale ja
słucham!
–
To czemu wciąż się nie ogoliłeś? Od wczoraj cię proszę! – Lola westchnęła ciężko, po czym wstała z fotela i wyszła. – Idę zrobić sobie kawę – zakomunikowała.
–
Jest, będę miała partnera! – Marta odtańczyła
typowy happy dance. – Lola, od
wczoraj? Trzydniówka, to rozumiem... I też chcę kawę! Dużo mleka i cukru.
–
Jakby była trzydniówka, to by się nie rzucała – westchnął ciężko Aaron. –
Chyba z tydzień się nie goliłem, bo wakacje i te sprawy…
Po chwili milczenia dokrzyczał:
–
L., jeszcze dla Marty i dla mnie!
–
Ah. To zrozumiałe. IDŹ SIĘ OGOL! –
zagrzmiała Marta.
–
Nie krzycz, Marto! – oburzył się
Aaron. – Jutro. Może.
–
Jak ja, kurwa, mam ci przynieść z kuchni trzy kawy, co? – zagrzmiał krzyk Loli. –
Napijesz się ze mną!
–
Może? Lola, ja na serio nie rozumiem facetów... – wyżaliła się nagle Marta.
Lola westchnęła, wkroczywszy do pokoju z dwoma kubkami kawy.
–
Dla ciebie, Marto – podała
jeden.
–
A dla mnie?
–
Przecież mówiłam, napijesz się ze mną. U Aarona „może”, oznacza "dla
świętego spokoju". Tez ich nie rozumiem. Ta chora zazdrość... – westchnęła.
– O,
dziękuję – uśmiechnęła się
jasnowłosa. – Azz, sam sobie
przynieś.
–
Ależ nie masz za co – odparła.
–
A Javi to już dotarł? – zaciekawił
się nagle Aaron, odbierając Loli kubek kawy. – A gdzie cukier?
L. westchnęła z politowaniem.
–
Przecież nie słodzę.
–
No właśnie, gdzie Javi? A mi posłodziłaś?
–
Posłodziłam – odparła ze słodkim
uśmiechem. – Rambo, ale nie fochaj,
co, sweety?
–
No w drodze – odparł Aaron,
pozwalając się pocałować Loli.
–
To super – powiedziała, upijając łyk
gorącego naparu. – A tak poza tym,
to mdlicie mnie tą swoją słodkością –
dodała z uśmiechem.
–
Och, my tylko cieszymy się sobą –
zaprotestowała Lola. – Azza, daj
buzi jeszcze!
–
Zaraz haftnę – ostrzegła.
Aaron parsknął śmiechem, a Lola wraz z nim.
–
No co? – zdziwiła się. – Mam go dla siebie dopiero od wczoraj!
–
Dopiero? Aż! Miałaś go podzielić dzisiaj…
–
Dostałaś Martíneza, a Muniain i jego nowy przyjaciel-idol Ibrahimović gdzieś
wybyli! Dopiero! Co to była za noc, nie, sweety? – dodała z czulutkim uśmiechem.
–
Zastanowimy się nad podziałem –
dopowiedział Aaron.
–
O, Aaron, to mi się podoba –
powiedziała z uśmiechem Marta.
–
Bo ja cię oddam! – zaprotestowała
żywo Lola.
–
I to podobno ja jestem zazdrosny...
– Javi
przyjechał! – zakrzyknęła nagle blondynka. –
I to wraz z pucharem.
–
Czyli już wiemy, dlaczego czegoś mi brakowało dziś w lodówce – odezwał się nagle Azza.
Lola jedynie wytrzeszczyła oczy.
–
A to nie chodziło ci o te kilka kiści bananów?
Widząc Martíneza, jasnowłosa podbiegła do niego i rzuciła mu się w
ramiona. Ten pocałował ją delikatnie w policzek i okręcił kilka razy, by
finalnie postawić na podłodze.
–
Hola, niña! – rzucił.
–
I to podobno my jesteśmy mdli –
parsknął Azza. Lola mu zawtórowała.
–
Niech oni się nacieszą sobą, a ty dawaj buzi! – zażądała
–
Całusków godzina? – zapytała Marta,
ciągnąc Hiszpana na kanapę.
Lola jedynie posłała jej znaczące spojrzenie, nawet nie odrywając się
od Azzy.
–
Myślisz, że Nando i Iza też są zajęci sobą? – zapytał pomiędzy jednym a drugim buziakiem Walijczyk
– Jestem
za – uśmiechnął się szatyn, całując
w usta Polkę. – Pewnie tak. Ale
jebło – dodał.
–
Hm, to my idziemy... Na kilkanaście minut do innego pokoju – wytłumaczyła Marta, nie opierając się nawet Javiemu, który
właśnie ją podnosił.
–
Gdzie jebło? Gdzie burza?! –
zawołała z ogromnym entuzjazmem L. Azza westchnął jedynie.
–
Sweetie, nawet mi się nie śni cię teraz oddawać jakieś burzy – zaprotestował, również obejmując
dziewczynę ramionami. – Poszli
sobie, co nie? – upewnił się Aaron,
kiedy Lola na chwilę spojrzała za siebie.
–
Oj poszli i szybko nie wrócą –
zachichotała znacząco.
–
My też idziemy?
–
A ogolisz się?
Aaron westchnął, wstając i podnosząc szatynkę. Co prawda od wczoraj i
do tego farbowaną na blondopodobny brąz, ale już szatynkę.
–
Może jutro.
–
Ogolisz się? – nalegała szatynka,
zaplótłszy nogi dookoła jego bioder.
–
No dobra – uległ, a ona natychmiast
skradła mu buziaka. – To co? Teraz
możemy już sobie pójść?
Lola odpowiedziała tylko pocałunkiem
–
Ale wiesz, sis, my jesteśmy, tylko wiesz, na jakich zasadach! – krzyknęła
jeszcze Lola, nim oddała się całkowicie pod władzę Rambo.
Po mniej-więcej godzinie z pokoju na końcu korytarza wyłoniła się
parka. Marta była ubrana jedynie w przydużą koszulkę reprezentacyjną partnera i
majtki, natomiast Hiszpan szpanował nagim torsem przyodziany jedynie w szorty.
–
Wiem, na jakich zasadach. To my idziemy film oglądnąć. Javi sprawił, że już nie
boję się burzy – powiedziała
zarumieniona.
–
A jak ładnie wyglądacie! –
zakrzyknęła Lola, siedząc na kolanach również odkoszulkowanego Azzy. Ona sama
miała na sobie jakąś kusą sukienkę.
–
L., bo będę zazdrosny – parsknął
śmiechem Aaron, co Lola skwitowała całusem i zmierzwieniem mu fryzurki. – My czytamy jakiś chałamik o mnie i
się śmiejemy.
–
A co oglądacie? – zainteresowała się
Lola
–
Oh, dziękujemy – uśmiechnął się
szelmowsko Javi.
–
Jeszcze nie wiemy, ale chyba jakiś horror, nie, sweetie?
– Jak
sobie życzysz.
–
Martuś, Iza tweetuje, że burza u nich na Chelsea i dziś już nie wracają – dodała po chwili Lola.
–
A u nas nie pada, to dziwne, nie? –
zainteresował się Aaron.
– I
teraz będziemy sobie konwersować o pogodzie, czy ty pójdziesz się ogolić, a ja
ogarnę się? – głos Loli zdradzał
irytację w połączeniu z zadowoleniem, co było dziwne. Baaardzo dziwne. I na
pewno zdziwiło też Rambo, który nawet nie protestował, udając się do łazienki. – Horrorów nie lubię – dodała nagle.
–
Kurczę, czyli tylko podwójna randka? –
zrobiło się smutno Javiemu.
– A
ja nie cierpię romansideł. Dramat? Psychologiczny? Wojenny? – zaproponowała Marta.
–
Wojenne są passe – zaprotestowała
Lola.
–
Nie znasz się! – odkrzyknął Aaron z
łazienki.
–
Ty się tam ogol, to wtedy pogadamy –
odpyskowała. – Podwójna też jest
spoko, Torres zawędrował po sezamki chyba aż do City, bo dopiero co wrócił.
Psychologiczny mi leży. I Azzie też, choć i tak mnie jego zdanie nie interesuje
– parsknęła, spoglądając na
pistacjowe paznokcie lewej dłoni. –
Długo się trzyma ten lakier.
– No
to psychologiczny. Widziałaś ten z Penélope Cruz "Barcelona"? Ja mam
od wczoraj lechowe i jeszcze nic nie zeszło, co jest hitem jak u mnie –
oświadczyła Marta.
–
Jak dla mnie nuda – odparła Lola. – Wciąż nie skończyłam tego filmu. Ale
lubię Almódovara! – dodała z
entuzjazmem.
–
L., ale weź nie decyduj za mnie –
zakrzyknął nagle Aaron.
–
Możemy oglądać. A jak naszym panom się nie podoba, to po piwie i w kąt.
– Nie,
to ja już wolę zostać z tobą, Misia –
zadeklarował się Javi. – Aaron,
ustąp raz swojej pani, czemu z ciebie taki osioł?
–
Piwa tej walijskiej ciemnocie to ja nie dam, bo on mi potem nie chce dać łyka! Bo
niby do osiemnastki jeszcze daleko i tego typu gadki – prychnęła Lola. –
Którego Almódovara?
–
Jaki osioł, jaki osioł – oburzył się
Rambo, wchodząc znów do pokoju. –
Nawet się ogoliłem!
–
No raz coś mądrego zrobiłeś.
–
Nie wiem, nie znam, wybierz najlepszy –
Marta dała wolną rękę Loli co do wyboru filmu.
–
Widziałam tylko „Volver” i był świetny –
wyraziła swą opinię Lola. – Powinien
się wam spodobać. Azza, a ty nie fochaj, tylko chodź do mnie, bo jestem z
ciebie baardzo dumna!
–
Słyszałam o nim coś, nawet chciałam oglądnąć, ale czasu zabrakło. Wiesz, nauka – powiedziała Marta. – Javi, chodź tu, ty mój Hiszpańczyku
kochany.
– Idę,
pani ma – Hiszpan wyraźnie się
zgrywał.
– Nie
wariuj, bo ściągnę Ikera lub Álvaro –
zagroziła Marta.
Aaron parsknął śmiechem na groźby Marty.
–
A mi to Lola nikogo nie ściągnie do domu, bo wszystkich przepędziłem – pochwalił się.
Lola go jednak zignorowała, nie chcąc się wdawać słowne utarczki.
–
Dobry film, naprawdę. Sama byłam pod wrażeniem, a teraz jeszcze na wakacje
planujemy z Rambo obejrzeć sobie „Przerwane objęcia”.
– Aaron,
wyluzuj, my nie jesteśmy aż w takim relejszonszip – wytłumaczył Javi –
Wolny związek czy jakoś tak, co nie, Mała?
– Jasne
– rzuciła dziewczyna, zarazem
prosząc o szczegóły filmu Lolę.
–
Wróciliśmy – zawołał Torres,
obdarzając wszystkich wesołym uśmiechem.
–
Tak. Komuś się trochę przeciągnęło kupowanie sezamków – westchnęła Iza, siadając na kanapie. – Jakieś nowości?
–
My też wolny związek, ale Azza jest zaborczy! – zawołała Lola.
–
Nie jestem! – zaprotestował żywo.
–
Film przede wszystkim o kobietach, klasyczny jak na Almódovara. Ale kreacja
Penélope jest doskonała!
–
Będziemy oglądać film, dziewczęta sobie o nim teraz rozmawiają – odpowiedział Aaron.
– Poza
tym się ogolił – dodała Lola.
–
Naprawdę? Gratuluję, Ramsey, odważny krok. Jaki film? – zaciekawił się
Fernando.
– Super.
To macie te sezamki? – upomniał się
Javi.
–
Torres, bez tej ironii – oburzył się
Walijczyk. – L. nalegała.
–
„Volver” Almódovara. Ja widziałam i jest świetny, ale ja jestem ślepo zakochana
w geniuszu Almódovara – wzruszyła
ramionami Lola. – Sis, to się ciesz,
bo jak Azza przybył, to ja tu miałam prawdziwy harem! Javi, a może chcesz
szpinaku? – obudziła się nagle Lola.
– Ale
jak mam się cieszyć, jak i tak nie ma Ikera ani Álvaro? – spytała Marta.
– Eee,
szpinak? Jasne! – Javi wyrwał się z
zamyślenia.
–
To za ten las – uciął Torres. – I mamy sezamki. Całe dziesięć paczek – oznajmił dumny.
–
Zapas na dobre dwie godziny –
zironizowała Iza, przewracając oczami.
– Dwie?
Przy Javim? Chyba śnicie. Jak macie butelkę coli, to góra pół godziny i po
sezamkach – sprostowała jasnowłosa.
–
A mamy butelkę coli? – spytała Iza.
–
Ja mam pepsi – rzucił Torres,
zabierając się za sezamki.
– To
ja mu szpinaku ugotuję! – zawołała
Lola i znikła.
–
No i, kurwa, mam. Nie znoszę szpinaku –
warknął Aaron. – Torres, rzuć paczkę
sezamków, proszę!
–
Ale teraz mam szpinak, więc zejdzie dłużej –
wybełkotał z pełnymi ustami reprezentant Hiszpanii.
–
Mam piwo, ale Loli cicho! – oświadczył Aaron konspiracyjnym szeptem.
– A
ma ktoś otręby owsiane? – wyskoczyła
ze swoim widzimisię Marta.
–
Łap – Fernando posłusznie rzucił mu
sezamki.
–
Lola ma w kuchni. Jak tego sypnie do sałatki, to sucho że aż miło – sarknął Aaron, łapiąc sezamki. – Dzięki!
–
Wiecie co? – nagle pojawiła się Lola
z garnkiem szpinaku. – Głodna
jestem.
– A
mogę prosić do jogurtu garść otrębów? –
poprosiła Marta.
–
Dobry ten szpinak – pochwalił Javi.
–
Może zjedz szpinak? – zaproponowała Iza.
–
Albo sezamki – dodał Torres.
–
Otręby z jogurtem? – zaproponowała
Marta.
–
Tylko ja robię taki dobry, nie, Javi? –
Lola wypięła dumnie pierś. – Aaron,
daj mi piwa!
–
Osiemnastki nie masz –
zaprotestował.
–
Daaaaj, koooochanie! – zawyła jak
kot, wiedząc, że prędzej czy później ulegnie. – Otręby z jogurtem są dobre! Szpinak dla Javiego, a na sezamki
jestem uczulona – dodała.
–
Pyszny – potwierdził, zajadając się
warzywem.
–
A ja też mogę piwa? – przymilnie
zapytała Marta. – Albo wina.
Czerwonego słodkiego.
–
A mi dacie tego piwa? – spytała Iza,
zabierając paczkę sezamków.
–
Nie dawajcie jej, bo będzie agresywna –
wtrącił Fernando, głaszcząc swoje włosy.
–
I co? Włosy ci powyrywa? – parsknął
ironicznie Aaron. – Nie dam wam
piwa! Niepełnoletnie jesteście.
–
Ale Rambo… – Lola zrobiła
najbardziej przymilną minkę z całej palety, a ta była naprawdę szeroka.
–
Nie dam!
– Ale
my tak ładnie prosimy – próbowała
wyperswadować jeszcze Marta, imitując wyraz oczu kota ze Shreka.
–
Nie powyrywa, ale jak ją wkurzysz, to twój ogolony policzek może ucierpieć – rzucił blondyn, przysuwając się do
Izy, która razem z Martą mrugała Aaronowi oczkami.
Lola w końcu się zdenerwowała i wyrwała mu butelkę żurawinowego Reddsa
z dłoni.
– A
winem to mnie w nocy spijałeś –
syknęła, biorąc łyka.
Aaronek się wreszcie poddał, widząc, że L. i tak zdobyła to, co
chciała.
–
Zaraz wrócę – bąknął i powędrował do
spiżarni po piwo.
–
Och, jak ja go kocham! – zapiała na
to Lola. – I, Izo, wara od jego ogolonych
policzków.
– Teraz
świętoszka udaje? Phi! – żachnęła
się Marta.
–
Spoko. To ten coś gada. Ja po alkoholu nigdy nie jestem agresywna. A wręcz
przeciwnie.
–
Cały Aaron! – zawołała upita już
odrobinę Lola. – Ale dba o mnie, bo
mnie kocha!
Aaron wrócił kilka minut później i westchnął tylko, podając Izie i
Marcie po butelce piwa.
–
Masz za słabą głowę, misiu – cmoknął
Lolę w skroń, a tak się jedynie roześmiała.
–
A Javi tak o mnie dba, że wpierdala teraz szpinak. Nawet się nie podzielił – żaliła się Marta. – Dzięki – dodała zaraz.
–
A ty? – Iza popatrzyła na Torresa. – Dbasz o mnie?
–
Jasne – odpowiedział ożywiony. – Piwo ci otworzę.
–
Aarooooonku! – zawołała nagle Lola. – A jutro to sobota?
A jutro miał być czwartek.
– Ja
się nie dzielę? Ptysiu, chcesz szpinaku? –
znów zgrywał się Martínez.
Aaron uderzył dłonią w czoło.
–
Nawet pół butelki nie wypiła
–
Teraz to mam piwo i swoją mocną głowę. Żegnam pana – odpowiedziała Marta, naigrując się.
–
A ja taaaa baaaardzooo koooocham cię! –
zawyła Lola, opierając się niezgrabnie o tors Ramseya.
–
Moi drodzy, dla tej pani jest już po imprezie – skwitował Walijczyk.
– Odprowadź
ją do łóżeczka, ale tylko grzecznie –
nakazała najtrzeźwiejsza z pijących Marta.
–
Aarooonku – zapiała znów Lola. – A gdzie jest Daniel?
Aaron poruszył zrezygnowany głową. A Daniela w domu nie było,
siedział od poprzedniego dnia w Kopenhadze u mamusi.
–
Idziemy spać, moja droga. Idziemy spać –
pomachał wszystkim łapką, dał buzi Loli i wziął ją na ręce, zanosząc do
sypialni.
–
Może trochę wolniej, co? Bo skończysz jak Lola – zmartwiony Torres patrzył z niepokojem, jak Iza łapczywie pije
piwo.
–
Co chcesz? Gorąco mi – odpowiedziała
dziewczyna.
– Dobranoc
– pożegnali się Marta i Javi.
–
My też – postanowił Torres,
zabierając Izie piwo. – Dobranoc,
dziewczynki.
–
Dobranoc – powiedziała Iza, po czym
wstali i poszli do swojej sypialni.
– A
my z Javim co będziemy robić? –
myślała głośno Marta.
– Jak
wszyscy idą do sypialni, to my też –
wziął dziewczynę za rękę i zaprowadził do pobliskiego pokoju.
*koniec odcinka 1*
Lola: Generalnie to jest tak pojebane, że aż brak
mi słów. I generalnie przepraszam za te kurewskie opóźnienia i ewentualne
błędy. Ciężko zapanować nad literówkami przy takiej ilości czystego Absurdu.
Marta: Przepraszam i nie płacę za psychiatrę.
Iza: Jeśli dobrnęliście do końca – gratuluję! I życzę, żeby uszczerbek na zdrowiu psychicznym nie był zbyt poważny!
Iza: Jeśli dobrnęliście do końca – gratuluję! I życzę, żeby uszczerbek na zdrowiu psychicznym nie był zbyt poważny!