Uwaga!

Autorki na wstępie chciały zastrzec, że nie odpowiadają za urazy na tle psychicznym i fizycznym po przeczytaniu poniższego. Polecają również przed czytaniem znaleźć bezpieczną pozycję, ażeby ewentualny upadek nie zaowocował powazniejszymi konsekwencjami.
I nie, my wcale nie jesteśmy tak pojebane, jak może się Wam wydawać po przeczytaniu Absurdu :D

czwartek, 19 czerwca 2014

Odcinek 2.

– Mam kaca – zajęczała Lola, ściskając w łapkach dwie kromki razowego chleba.
– Masz bardzo słabą głowę – zauważyła Iza, sprzątając papierki po wczorajszych sezamkach.
– A Rambo mi nawet tego piwa nie zabrał! – dodała zła, biorąc kolejny gryz chleba.
– Nie przesadzaj, Lola. Po jednej butelce? – podigrywała się Marta.
– Nawet pół nie wypiła – wtrącił Aaron, podając jej karton zimnego soku pomarańczowego. – A teraz od rana każe mi leczyć jej kaca.
– A bo to moja wina, że mam taki słaby łeb? – dodała Lola.
– A do picia to pierwsza – mruknęła Iza.
– No przyniósł to piwo, a ja lubię żurawinowe! – zaooponowała. 
– Ty lubisz wszystko, co ma alkohol – prychnął pod nosem Aaron.
– Nie. Moja – zaśmiała się Marta.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Javiego już nie ma? – zdziwiła się Lola. – Rambo, zapierdalaj do kuchni po chleb!
– Oho, to Iker!  – ucieszyła się Marta. – Cii. Pojechał do mamusi.
– Jej, kolejny – westchnęła szatynka.
– Ale Marta zmienia tych facetów – zauważyła Iza
– Bywa. Nie każda jest taka wierna jak my, Izo – zakpiła Lola.
– Idę otworzyć. A tak baj de łej to już was nie lubię – wyszła z pokoju Marta.
– Dokładnie. Ciesz się, Torres.
– Cieszę się. Jak cholera – zawołał, przytulając ją do siebie.
– Zluzuj trochę, duszę się...
Po chwili do pokoju weszła trzymająca się za ręce para.
– Bo aż mnie od was zemdli – wtrącił Aaron.
– A ty nie powinieneś zapierdalać do kuchni po mój razowy? – warknęła Lola. – Ale my cię lubimy – dodała. – Och, ale wy słodcy jesteście.
– Cześć wszystkim – przebił się przez dialog Iker, podając rękę każdemu z piłkarzy.
– Cześć – odpowiedział Fernando, uśmiechając się wesoło do nowoprzybyłego.
– Siema! – zawołał Ramsey. 
– Zapierdalaj mi po chleb, bo coś stracisz! – zdenerwowała się Lola, przez co Aaron wybył z pomieszczenia. – Siema, mężulku mej siostry.
– Jak tam, Fer, po Euro? A ty, Aaron? – uprzejmie pytał się Iker.
– Zajebiście.
– Taa... Tak popił, że miał kaca przez dwa dni – dodała Iza.
– Ty nie lepsza – burknął Hiszpan, szturchając ją w ramię.
– Tak, a teraz zejdziecie na tematy piłkarskie. Zajebiście – podsumowała Marta.
– Ale już głowa nie pęka? – uśmiechnął się łobuzersko Iker.
– Bo on by z tą formą pojechał na Euro – sarknęła złośliwie Lola, jak zawsze odrobinę opóźniona w rozmowie i z ochotą szydząca z miłości swojego życia. – Och, zapomniałam! Przecież nawet reprezentacja mu się nie dostała! – zakrzyknęła.
Z kuchni doszedł ją jedynie złośliwy syk.
– Pęka. Przynajmniej mi – wtrąciła L.
– Dobrze, że mam mocną głowę – westchnęła M.
– Tak, ciesz się, ciesz – potwierdził Aaron, wkroczywszy z bochnem razowego. Lola się od razu wyszczerzyła, a nawet cmoknęła biedaka w policzek. – I ty, Iker, też.
– Mi już nie – Torres wypiął dumnie pierś.
– Ale ziółka ci parzyłam.
– Weź nie mów wszystkiego, co myślisz, co? – poprosił niezbyt miłym tonem głosu Fernando, patrząc wściekle na Izę.
– JAKIE ZIÓŁKA?! – zakrzyknęła Lola. – Zaparzysz mi?
– Ja na szczęście rzadko piję – stwierdził Iker. – A macie melisę dla M.?
– Jasne. Miałam kiedy nabrać doświadczenia – Iza uśmiechnęła się ironicznie i poszła do kuchni. – Mamy! – krzyknęła z kuchni.
– My mamy otręby – dodał Aaron. – Iza, weź jej zapatrz tych ziółek, bo już poszły dwa litry soku, bochen chleba i krewetki.
– Już. Cierpliwości, Ramsey!
– Z Lolą to trudno o cierpliwość – westchnął Walijczyk.
– Z tobą to trudno o normalność – zripostowała go dziewczyna.
– Zaparz jej! – odkrzyknął Iker.
– Nie będę piła jakiś sików psychotropowych! – oburzyła się M.
– I dlatego powinnaś się uspokoić!
– Dobra, kurde. Kto chce ziółka i jakie? Po kolei! – zirytowała się Iza.
– Sis, to ja ci zrobię jogurciku z otrębami, co ty na to? – zaproponowała Lola.
– Lola chce te na kaca – odparł Aaron. 
– A ty chcesz w dupę – warknęła dziewczyna.
– Dobra, Lola kacowe. A Marta?
– Zaparz M. melisę. 
– Nie! Ja chcę jogurt od siostry! – protestowała nadal M.
– Rambo, zapierdalaj zrobić Marcie jogurt! – warknęła Lola.
– Jej, ja się jej dziś boję – szepnął przerażony, czmychając do kuchni.
– Wiecie co? Każdemu zrobię ziółka! Bez wyjątków. Będzie sprawiedliwie.
– A masz takie na wyhodowanie mózgu dla Rambo? – zapytała nagle Lola.
– Aaron, ale ta Lola cię męczy – pokręcił z dezaprobatą głową I.
– Iza, kochanie, zrób mi kawy, pięknie proszę – Torres zamrugał oczkami.
– Jaki kot – parsknął śmiechem Iker.
– Ona jest dziś złośliwa od rana! Na zakupy poszła z jakąś lasią i sobie nogi odparzyła i od tamtej pory zrzędzi! – zawołał Rambo, dopiero po chwili pojawiając się z jogurtem dla Marty, który jej podał.
Schylił się nad Lolą i chciał ją pocałować, ale ta mu tylko warknęła:
– Mam gdzieś, że nie kłujesz. Nie będzie buzi, bo mam kaca!
– Jasne. Dla Torresa kawa – rzuciła Iza z lekkim opóźnieniem.
– Widzisz? Działa! – zawołał Fernando z wyższością.
– Ale, sweetie – zaskomlał Aaron. – Zrobiłem ci nawet krewetek! 
Dziewczę westchnęło.
– Dobra, dawaj buzi!
– O, dzięki. A to zrzęda z naszej Loli – mówiła swobodniej M.
– Ale dobry trik. Torres, piona – nadstawił rękę kapitan.
Fernando przybił mu piątkę, kiwając głową.
– Wiem, co robić w takich sytuacjach – podsumował.
– Powiedzmy, że będę milsza – warknęła Lola.
– Tylko nie warcz – dodał Aaron.
– Masz wpływ na laskę – mrugnął porozumiewawczo Iker.
– A ja to nie mam? – oburzył się Aaron. – Przecież nawet się uspokoiła!
– Dobra, spokój wszyscy – grzmotnęła M.
– Jasne, że mam. Słucha się mnie prawie zawsze – oznajmił Fernando, gdy tylko Iza znikła za drzwiami do kuchni.
– Prawie to słowo klucz – wtrąciła opanowana już Lola, siedząc sobie wygodnie na kolanach Aaronka.
– Ludzie, co ja tu robię – głośno myślała M. – Toż to jest wariatkowo.
– Wcale nie! – oburzył się Torres.
– Sisi, niekiedy na nich patrzę i myślę to samo.
– Ma tylko oznaczać wyjątki od reguły.
– Siedzisz obok mnie – przysunął się Iker.
– Ale ty do tego zoo też należysz, bez obrazy – powiedziała szczerze M.
– Wiesz, sis, pocieszę cię… – już zaczynała Lola, kiedy Aaron wtrącił:
– No i się zaczęło...
–... Mamy to w genach, kochana
– W takich sytuacjach jest mi wstyd, iż jestem twoją siostrą – westchnęła M.
– Ranisz mnie! – zawyła Lola, chowając twarz w zagłębieniu szyi Aarona. – Rambo, ale ty mnie kochasz? 
– Jak cholera – odparł zrezygnowany.
– Przecież wiesz, że cię kocham. Sis... – próbowała załagodzić sytuację M.
– Tooorrrreeeees! – zawyła Iza z kuchni. – Chodź mi pomóż przynieść te ziółka wszystkim.
Fernando wstał niechętnie i poszedł do niej.
– Ja tam tego pić nie będę – żachnęli się jednocześnie I. i M.
Lola pociągnęła noskiem, od kilku chwil mocząc czyściutką koszulkę Aaronka. 
– Kurwa, a Javier mówił, żeby mu Lola koszulek nie zapłakała – westchnął Ramsey.
Widocznie koszulka była pożyczona, co nie zmieniało faktu, iż już mokra.
– Ona też cię kocha, tylko jest rozchwiana emocjonalnie – odparł za Lolę Aaron.
– Będziecie, będziecie – warknął Fernando niosący zieloną tacę pełną kubków.
Aaron natychmiast odebrał kubek przeznaczony dla Loli. 
– Sweetie, wypij – zaskomlił, robiąc najsłodszą z proszących minek. Ta jeszcze raz pociągnęła noskiem i wzięła kubek. 
– W sumie całkiem niezłe – stwierdziła po chwili.
– Nie byle kto robił – odezwała się dumna z siebie Iza.
– Miło słyszeć, Aaron. Ty możesz powiedzieć to samo do mnie. I Iza: NIE!!! – krzyknęła Marta.
– Wypijesz, choćbym miała to w ciebie wlać – pogroziła jej dziewczyna.
– To wlewaj – wystawiła Izę na próbę Marta.
– To co, sis? Już zgoda? – zaproponowała Lola. – I, Aaronku, ty lepiej nie mów publicznie, kogo kocham. Lepiej dla wszystkich będzie. 
– Marta, ale to smaczne! – dodał Aaron.
– Iker, trzymaj ją.
– Bardzo chętnie – powiedział Iker, chwytając Martę w talii.
– Zgood... Iker, puść mnie do cholery! – krzyczała M.
– Wypijesz? – zapytała Iza ze wściekłością w oczach.
– Nie ma mowy – odpowiedziała.
– Sis, wyyyypiiiiij – zaskomliła Lola. – Aaron, jak to dobrze, że już nie drapiesz – dodała, kiedy ten oparł brodę na jej ramieniu.
– Nie. Fu – ta była uparta w swoich przekonaniach.
– Marta, ale to smaczne! – zawołała Lola.
– To sobie sama wypij – nadal była nieustępliwa.
– Sis, ja już wypiłam. Aaronek mi dał.
– To wypij moje jeszcze.
– Spróbuj. Jak ci nie posmakują, to nie wypijesz – podpowiedziała Iza.
– Skończył ci się sok – zauważył Aaron, spoglądając na trzymany przez Lolę karton. – Ale ja nie idę po więcej – zastrzegł.
– Sis, ale to smaczne. O, skończył się – zdziwiła się szczerze Lola.
– NIE. BĘDĘ. TEGO. PIŁA.
– Izo, chyba trzeba odpuścić – oświadczył Aaron. Lola pokiwała głową.
– Miałaś to w nią wlać – odezwał się Iker.
– Tsss. Dobra – prychnęła Iza i obróciła się na pięcie. Siadła obok Torresa, kładąc mu nogę na kolanach. – Widzisz, jak ona traktuje moją ciężką pracę?
– Ale się za oknem ściemniło – spostrzegł Rambo. 
– Będzie burza?! – Loli się oczy zaświeciły. 
– I nas wyjebie z internetu – odparł Aaron. 
Lola wzruszyła ramionami. 
– To pójdziemy pod prysznic.
– Przepraszam. Ale nie chcę mieć schiz – tłumaczyła M.
– One są na uspokojenie – mruknęła Iza, nawet na nią nie patrząc.
– Torres, masz sezamki? – zapytał nagle Aaron.
– A ja się boję burzyy – zawyła M., ignorując Izę.
– Wczoraj się nie bałaś, jak był Javi – wbiła jej szpilę Lola.
– Trochę się chyba zostało. Chcesz? – ożywił się Fernando.
– L. jest uczulona, więc chyba spasuję. Tak się upewniam tylko.
– No właśnie. Javi ukoił mój strach – powiedziała M. – A Iker nic nie robi.
– Jak chcesz, to w szafce tej, gdzie ziółka.
– Niebo jest aż czarne – ekscytowała się Lola. – Och, jak ja kocham burze! – zawołała.
Aaron lekko się oburzył.
– Ale ciebie mocniej – dodała, cmokając go w ogolony policzek.
– Ty nawet o burze jesteś zazdrosny? – zdziwiła się Iza.
Po wyjrzeniu za okno Marta wtuliła się w tors I.
– Widzisz, Torres. A ty nic! – mruknęła zaraz, biorąc łyk jego kawy.
– On jest z zasady zazdrosny – wtrąciła Lola.
– L., ciesz się, takiej burzy to jeszcze nie było – oświadczył Aaron. – Ale jak nas wyjebie, to idziemy wziąć długą kąpiel!
– Dziewczyny, cieszcie się – powiedział Iker, całując Martę w czubek głowy.
– Ja się cieszę! – zawołała L. – Uwielbiam burze!
– Macie cieszyć się, że są o was zazdrośni – wytłumaczył bramkarz Realu.
– Ah – Loli mina zrzędła. – Ale on jest wiecznie zazdrosny – wzruszyła ramionami, dając się po raz setny tego dnia pocałować.
– Torres, powiedz coś! – rozkazała Iza.
– No ale co?
– Że jesteś zazdrosny, czy coś.
– Jestem.
– Bardzo?
– Bardzo.
– Nie przykładasz się coś...
– Z zazdrości – uśmiechnął się figlarnie i pocałował ją w policzek.
– Jasne – burknęła niezadowolona Iza.
– No i dobrze – skwitował Iker.
– Wczuł się – skwitował Aaron.
Kilkadziesiąt minut później Aaron ziewnął sobie przeciągle, pożerając wzrokiem paradującą w jego klubowej koszulce Lolę.
– Ejjj, a co tutaj taka cisza? – zdziwiła się dziewczyna. – U nas co prawda jeszcze ciemno, ale internet nagle zaczął działać – uśmiechnęła się znacząco.
– Cisza, bo odkąd wyszłaś, nie ma kto nadawać – odparła Iza, witając Lolę wesołym uśmiechem.
– Przecież moja Marta ma takie same geny i siedziała cicho? – zdziwiła się Lola. – My nie wyszliśmy. Zasięg nam wywaliło
– Widać czuje się przy mnie niewystarczająco pewnie – powiedziała ze smutkiem Iza.
– Izo, czyżbyś zawstydzała ludzi? – parsknęła złośliwie Lola.
– O, cześć – wyrwała się z drzemki Marta.
– Najwyraźniej. Marta, wypowiedz się. Zawstydzam cię? – zapytała żywo Iza.
Sis, a wy co? Spaliście? – zdziwiła się Lola.
– L., nie każdy ma takie bogate życie jak my – wtrącił Aaron, sadzając ją sobie na kolanach
– Nie, skądże. Po prostu jestem zmęczona, dawno się nie wyspałam – tłumaczyła się Marta – Tak. Spaliśmy.
– Ta. Szczególnie od kiedy Torres uciekł mi po sezamki. Niby niedawno, ale smutno mi tak samej.
– Ojej, to smutne – zakpił Aaron.
– Weź się nie odzywaj, Ramsey – warknęła Iza. – Bo nie dostaniesz sezamków.
– Jak codziennie rano mam coś do załatwienia?! – zagrzmiała Marta.
– Nie chcę – odparł Ramsey. – Mam Lolę
A ta spłonęła rumieńcem, choć nigdy nie miała tendencji do rumienienia się
– Torres wróć – zawyła błagalnie Iza, wgłębiając się w fotel.
– Mdlimy cię? – zakpił Walijczyk.
– Ej, ludzie, co robimy? Mieliśmy wczoraj oglądać "Volver" – zaproponował Iker.
– Nie, skąd – zironizowała. – Ale poczekaj, aż mi Fernando wróci. To zobaczysz słodkości, Ramsey – dodała.
– A to nie Javi miał oglądać z nami? – zdziwiła się Lola. 
– Ktoś musi mieć tutaj udany związek bez tej trzeciej, w twoim wypadku paczki sezamków – odparł Aaron
– Idź się lepiej ogolić, czy coś.
– Tak, ale Marta w międzyczasie się wygadała – wytłumaczył golkiper.
– Ogolił się! – zakrzyknęła Lola. – I to nawet dziś. Jak nas wywaliło, to mieliśmy dużo czasu wolnego.
– A jednak jakieś geny mają wspólne – wtrącił Aaron.
– I ja mam uwierzyć, że przez te kilka godzin się tylko golił? – Iza uniosła podejrzliwie brwi. – Poza tym niedokładnie. Tu ci trochę zostało – pokazała mu palcem kilka niedogolonych włosków na policzku.
– Jakbyś widziała... – zaczął, ale nagle przerwał pod naporem wzroku Loli. – Ja nic nie mówię!
– Izo, wara od policzków mojego idealnego mężczyzny!
– Wiecie co, my idziemy do sklepu po pizzę do upieczenia. Jakieś życzenia? – poinformowała Marta.
– Z kurczakiem i pieczarkami dla nas – rzuciła Iza, po czym ponownie spojrzała na Ramseya. – Takich niedogolonych policzków to ja nie chcę. Torresowe są jedwabiście gładziutkie.
– Ok. Lola, Aaron?
– Mam ochotę... – zaczęła Lola.
– Na mnie – przerwał jej Azza.
– To potem, a teraz na... hawajską!
– Wara mi od Aaronka! Aaronek nieogolony, dopóki nie kuje aż przesadnie, jest cuuudowny! – zapiała Lola z zachwytu.
– Ok. To my idziemy.
– Jakbyście zauważyli Torresa, to mu powiedzcie, żeby wracał, bo będziemy się miziać.
– Och, to smutne, że wciąż go nie ma – zakpił znów Ramsey
– Lola, zrób mu coś, bo jeszcze słowo i nie będziesz go miała w co całować...
Lola podrapała się po głowie, nim wypaliła:
– Bo on się puszy, że było dziś lepiej niż wczoraj!
– Trzeba się cieszyć z drobnych sukcesów. Prędko się to może nie powtórzyć, co? – spytała Iza, wyginając ironicznie wargi.
– Powtórzył się dziś trzy razy ten "drobny" sukces – wykonał w powietrzu cudzysłów, a Lola spuściła wzrok zarumieniona na czerwono.
– Pfff – prychnęła Iza, patrząc na swoje paznokcie. – To twój rekord?
Lola też spojrzała na paznokcie i zakrzyknęła:
– A my dziś zrobiliśmy mi kolorowe! 
Aaron westchnął.
– Nie pytaj o rekord, Torres nie dotrwałby do połowy rekordu.
– Czyżby? – Iza uniosła brwi, ignorując słowa Loli. – Podejrzewam, że pobiłby go bez większych problemów.
– Ale takie ładne, kolorowe, wielokolorowe – kontynuowała Lola.
– L., zamilknij i broń mojego honoru – przerwał jej Aaron.
– A o co się rozchodzi?
Aaron tylko westchnął, spostrzegając, jak jego kobieta jest ogarnięta.
– O to, co robiliśmy, jak była burza.
– Wróciłem – zawołał Torres, wchodząc do pokoju.
– Fernando! – pisnęła Iza i rzuciła się mu na szyję.
– Wow. Czym sobie zasłużyłem na takie powitanie? – spytał zdziwiony, wszak Iza była dość sceptycznie nastawiona do okazywania sobie aż takiej czułości przy innych.
– Bijesz rekordy – oznajmiła z dumą, całując go w policzek.
Aaron parsknął śmiechem. 
– Koooochanie! – zapiszczała Lola. – Ale przecież z nikim innym nie miałam takich rekordów jak z tobą!
– Jakich rekordów? – spytał Torres, siadając na fotel, który wcześniej zajmowała Iza. Ta usiadła mu na kolanach, szepcząc do ucha, o jakie rekordy chodzi. Hiszpan prawie zakrztusił się sezamkiem, którego zajadał. Miał coś powiedzieć, ale Iza przejęła inicjatywę:
– Takie to i rekordy...
– Jej, a to podobno my jesteśmy mdli – parsknął ironicznie Aaron. 
– Ale i tak Nando nie bije mojego Rambo! – dodała Lola
– Mówiłam, że ci pokażę słodkość, jak wróci Fernando – przypomniała Iza. – I, Lola, szczerze powątpiewam.
– Izo, kiedy ja mówię prawdę! Z nikim nie było mi tak dobrze jak z Aaronem! Nawet z Danielem, a on miał formę, oj miał – na samo wspomnienie rzeczonego Daniela Lola uśmiechnęła się delikatnie, a Aaron stłumił w sobie warkot niezadowolenia.
– Nie wiesz, jaki jest Torres – Iza popatrzyła na niego z zadowoleniem.
– A skąd wiesz, że nie wiem? – Lola uniosła brwi, a Aaron jedynie westchnął:
– Jej, z kim ona już nie spała.
– Fernando, Lola, macie mi coś do powiedzenia?! – niemal krzyczała Iza, zdenerwowana tymi słowami do granic możliwości.
– Och, Nando, wybacz, nie chciałam wydać tego epizodziku z czasów mundialu – Lola uderzyła dłonią w czoło, zapomniawszy o obietnicy zachowania tego w sekrecie.
– ŻE CO?! – wrzasnęła Iza, wstając z kolan Fernando.
– Nando, sorry – Lola uśmiechnęła się głupio. – Ramsey, mogłeś się nie wdawać z nią w dyskusje, to by nic nie wyszło!
– Mogliście mi chociaż powiedzieć – warknęła Iza i wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
– Lola, kurwa mać . Co to było?! – wrzasnął Torres.
– Sorry, Nando, nie pomyślałam! Zdarza się, nie? – wzruszyła ramionami. 
Aaron westchnął. 
– Czy to tylko ja wiem wszystko o jej romansikach i nie mam z tym problemów? IZA! – wydarł się Ramsey. – ONA SPAŁA PRAKTYCZNIE Z KAŻDYM, WIĘC POWINNAŚ ZROZUMIEĆ!
– NIE! – krzyknęła. – MOGŁA MI CHOCIAŻ POWIEDZIEĆ – Iza wyjrzała zza drzwi. – Jak z nim pierwszy raz przyszłam, mogła powiedzieć: o, spałam z nim, baw się dobrze.
– To było dawno, Iza! Poza tym myślałam, że wiesz – odkrzyknęła Lola. – Popieram Rambo, że spałam praktycznie z każdym!
– Skąd miałam wiedzieć? Ja ci do łóżka nie zaglądam.
– Z Pedro nie spałaś – odparł nagle Aaron. 
– Z Pedro nie – poparła Lola. – Jego zęby były przerażające. Izo, naprawdę spałam już chyba z każdym, kto jest choć trochę przystojny, albo jest Czerwonym Diabłem
– Ale to nie zmienia faktu, że o nim – wskazała głową na Torresa, z nieukrywaną pogardą – mogłaś mi powiedzieć.
– Cześć, jesteśmy! – od progu krzyknęła M.
– Widzieliście, jak się błyska? – wszedłszy do pokoju Iker, rozpoczął typowy angielski dialog.
– Wybacz? – uśmiechnęła się głupio. – Więc, Izo, kiedyś nam się z Torresem zdarzyło spędzić kilka nocy w łóżku.
– I będzie już spokój? – zapytał Aaron.
– Te pioruny w oczach Izy – mruknął Fernando siedzący z dziwną miną.
– KILKA? No nie, kurwa...
– Idę włożyć pizzę do piekarnika i wyciągnąć napoje – świergotała Marta. – Jest tu ktoś?
– Epizodzik! – zakrzyknęła Lola. – No przecież to pojęcie pojemne, nie?!
– No pojemne – potwierdził Aaron.
– No my jesteśmy – Lola uśmiechnęła się uroczo do siostry.
– No dobra. A co was... sprowokowało?
– Mundial – odparła Lola.
– Piegi Torresa – dodał Rambo. – Bogu dzięki, że to tylko ten jeden raz.
– Uf, już myślałam, że jesteśmy w jakimś sensie niewidzialni. Kto chce Desperadosa, kto cherry coke, a kto wiśniowego 7upa, bo kupiliśmy? – zapytała Marta.
– DAJ MI DESPERADOSA! – zakrzyknęła Lola. 
– W życiu! – zaprotestował Aaron. – Żadnego alkoholu! Bo będzie powtórka z wczoraj.
– Dla mnie 7up – mruknął Torres.
– Mundial... – prychnęła Iza. – A Euro was nie prowokowało?
– Na Euro Lola była zajęta tym Finem z F1 – prychnął pogardliwie Aaron.
– Kimi był uroczy! – zaprotestowała Lola. – Jak nie piwo, to daj mi 7upa.
– Hm, to może dzisiaj tylko mężczyźni piją? – zaśmiał się Iker, rzucając napojami. Dał alkohol Loli, niech się cieszy.
– Twoje szczęście... Ale dalej się gniewam.
– Na mnie też? – spytał cicho Fernando.
– A co? Ciebie to niby nie dotyczy?
– Nie gniewaj! Zaliczyłam około 20 na 23 Hiszpanów – uśmiechnęła się pewnie Lola.
– A Ikera też? – krzyknęła z kuchni Marta, szykująca pizzę.
– Ikera, Pedro i Biszkopta nie zaliczyłam! – zakrzyknęła Lola do kuchni Marty.
– W sumie nie dziwię się, że Biszkopta. Przeraża mnie wizualnie – potwierdził Ramsey.
– A Álvaro? – dopytywała się nadal.
– Marty facetów zostawiasz w spokoju, a moich bzykasz jak popadnie – mruknęła Iza, siadając niepewnie w jak najdalszym miejscu od Loli i Torresa.
– Iza, bo to moja siostra jest! – krzyczała nadal Marta.
– Ale z Arbeloą spałam, Izo – odparła Lola. – Poza tym teraz mam Aaronka i tylko z nim sypiam – wtuliła się ufnie w silne ramiona Walijczyka.
– Ja cię nie znam, siostra – odparła słabo M.
– Poza tym, Izo, z tego, co wiem, Iker jest żonaty – wtrącił nagle Aaron.
– Taaa. Chyba, że go nie ma w pobliżu, a ty masz chcicę, co? – mruknęła Iza, wpatrując się w podłogę.
– Ależ znasz! – zakrzyknęło Lola. – Ale Azza mnie nie zostawia! Ja się nie puszczam, ja DEGUSTUJĘ!
– Ja pierdolę – westchnął Aaron. – W co my się wkopaliśmy...
– Iker żonaty? Chyba ze mną! – nadal wtrącała się Marta.
– Dobra, nie męczcie jej – Torres postanowił wstawić się za nią, kiedy ta otwierała usta. – Dajcie się jej wyżyć, kiedyś jej przejdzie.
– Nie przejdzie – warknęła Iza.
– No Lola mówiła, że z Ikerem jej i tak by nie wypadało, bo to jej szwagier – odparł Aaron. – I Torres ma rację, już przeszło, bo ma mnie!
– Marta, ale co ty masz do Álvaro? – zapytał znienacka I.
– Z tego, co pamiętam, jest jego oficjalną kochanką – odparła szybko L.
– Nn…ic – jego partnerka zaprzeczyła.
– Czy to prawda, że jesteś jego kochanką? – pyta ze spokojem.
– Kiedyś tam się przespaliśmy, ma cudowną klatę i oczy, ale skończyliśmy to już dawno.
– Tylko ja się nie puszczam, bądź degustuję na prawo i lewo? – jęknęła Iza, sięgając po zapomnianego Desperadosa.
– Możliwe – odparła M. z napływającymi łzami do oczu i wyszła z salonu.
Lola westchnęła ciężko, tuląc się do klaty Aaronka.
– No i doprowadziliście mi siostrę do płaczu.
– Pójdę do niej – powiedział Iker, wstając
– Mądra decyzja – poparł Aaron. – L., gdzie jest moja butelka wody? 
Szatynka spojrzała na niego zdziwiona.
– Trzymasz ją pod nogami? – odparła
– Dajcie więcej piwa – warknęła wciąż wściekła Iza, odstawiając na stół pustą już butelkę Desperadosa.
– Piwa? Gdzie jest piwo? – ożywiła się Lola.
Aaron prychnął, wciskając jej w dłonie butelkę wody.
– Pij to, bo chcę mieć miłą noc – oświadczył.
– Dajcie mi to piwo – cierpliwość Izy była na wykończeniu.
– Marta ma – oświadczył Aaron. – A ty, L., pij wodę.
– Marta zwiała. Aaron, nie ma nic w lodówce?
– Biedna Marta – westchnęła Lola. 
– Pójdę sprawdzić – oświadczył Ramsey i, pozbawiwszy Lolę wygodnego siedzenia, wyszedł z pokoju.
Aaron wrócił po kilku minutach z butelką piwa w ręce. 
– Tylko dla Izy, bo ty się upijesz – zastrzegł, ale Lola jakby go nie słyszała.
– Tęskniłam! – zapiszczała, cmokając go w ogolony wczoraj policzek
– Dzięki – mruknęła Iza, posyłając mu prawie szczery półuśmiech.
– A gdzie Torres? – zaciekawił się Walijczyk
– Nie wiem. Gdzieś poszedł. Mało mnie to obchodzi – burknęła dziewczyna, popijając swoje upragnione piwo.
W tym momencie do pokoju weszli trzymający się za rękę Marta i Iker. Dziewczyna z bezbarwną miną i naciąganym uśmiechem, natomiast mężczyzna poważny. Bez słowa zaszyli się w kącie, cicho rozmawiając.
– Wciąż się fochasz za ten mundial? To było dwa lata temu – westchnęła Lola.
– Coś mi się wydaje, że wszyscy maja kryzysy, tylko nie my – skwitował Aaron, błądząc dłońmi po ciele swojej towarzyszki.
– Aaron, powiedz jej, że tak – Iza postanowiła przybrać nieco dziecinną, ale zazwyczaj cudotwórczą taktykę. – I że mogła mi powiedzieć, że pieprzyła się z moim facetem. Też jej powiedz.
Na co Iker popatrzył na niego groźnym wzrokiem, gładząc włosy partnerki.
– Słyszałaś, nie, kochanie? – odparł na to gracz Arsenalu, a ona jedynie pokiwała energicznie głową.
– Powiedz jej, że myślałam, że wie – uśmiechnęła się promiennie. – Sis, a u was już lepiej?
– Skąd miałam niby wiedzieć? – krzyknęła Iza, kończąc piwo. – Małe jakieś było – skwitowała i popatrzyła błagalnie na Ramseya. – Masz jeszcze jedno? Ostatnie.
– U nas było dobrze i jest tak samo – sprostowała M.
– Ale nie krzycz – poprosił Aaron, wyciągając zza fotela kolejną butelkę. – Ale więcej nie mam – zastrzegł, mrugając znacząco okiem. Na upitą Lolę na pewno ochoty nie miał po jej dzisiejszym kacu. 
– Sis, to bardzo mnie to cieszy – Lola przyjęła sprostowanie głupim uśmiechem.
– Dzięki. Czasem potrafisz być człowiekiem – Iza uśmiechnęła się do Walijczyka i otworzyła piwo.
– Czasem? – oburzyła się Lola. – On się nawet goli, kiedy poproszę!
Marta celowo nie skomentowała uśmiechu siostry, tylko jeszcze bardziej wtuliła się w tors Ikera.
– Wielu facetów robi to, o co ich poprosisz – zironizowała Iza.
Po chwili coś zaświtało w jej małym móżdżku, więc Lola dodała:
– Ale ja myślałam, że Torres ci powiedział. Zresztą to on prosił mnie, a nie ja jego – wystawiła język.
– Na Wengera i cudowny puchar z 2005, znów się zaczyna – westchnął Aaron.
– No to ma w łeb – podsumowała.
– Oh, ale on jest taki uroczy, więc dlaczego się na niego gniewasz? – zapytała Lola. – Ja bym nie mogła się gniewać na Aaronka!
Ten uśmiechnął się do niej czule i oświadczył:
– Słodzisz mi.
– Bo ty ostatnio z formy wyszedłeś – dogryzła nagle szatynka.
– Uroczy, czy nie, przegiął... Ale powiedz mi, Lolu, jedną rzecz. Ale, Aaronie, jeśli pozwolisz, na osobności – poprosiła Iza.
– Pytaj przy nim, może zazdrosny, ale tolerancyjny – odparła Lola. 
– Ale ja wcale nie wyszedłem z formy! – zaoponował on. 
– Czyżby? – zadrwiła. – Kochanie, grasz w Arsenalu. To mówi samo za siebie.
– Nie, bo nie będziesz obiektywna. Ramsey, wyjdź. Idź poszukać drugiego z taką samą formą jak twoja – lekko przypita Iza wymachiwała butelką z tym okropnym w smaku, jednak zbawiennym w działaniu sikaczem.
– Z tym będzie problem – zakpiła Lola. Cmoknęła swojego mężczyznę w usta i wstała z jego kolan. – Idź sobie, przynieś mi malibu z mlekiem – zażądała. 
Ramsey ciężko, ale to bardzo ciężko westchnął, uznawszy, iż nie ma siły na bezcelowe dywagacje, i wyszedł.
– Torres był lepszy, co? – spytała Iza, kiwając się lekko w fotelu, w którym siedziała. To trzecie piwo chyba nie było jej potrzebne.
– O kurwa – wymsknęło się Loli. – To jest baardzo trudne pytanie – podrapała się po spiętej w dziwną konstrukcję za pomocą kilku spinek czuprynce. – Robił to inaczej – odparła wreszcie demokratycznie.
– Lepiej? – drążyła cierpliwie Iza.
– Pizza się pali! – krzyknęła Marta, podrywając się na nogi.
– Ojej no! – warknęła Lola. – Zależy co!
– Podsumuj. Czy coś. W ogólnym rozrachunku.
– Widać, że ogromnie przejęło to naszych dżentelmenów – powiedziała, idąc do kuchni.
– I tak już się nie uratuje – stwierdził Iker, otwierając okna.
Lola rozejrzała się po pokoju. Aarona ani śladu. 
– Aaron ma lepszą formę – zaczęła konspiracyjnym szeptem. – Ale Nando większe doświadczenie i to go wysuwa na prowadzenie – zakończyła. – Sis, jest tylko Iker, bo Rambo zniknął nagle na życzenie Izy
– Wiem, to ja idę się poparzyć – krzyknęła z kuchni.
– Ha! Wiedziałam! Jestem już usatysfakcjonowana – zawołała Iza, gimnastykując się nieco z ostatnim słowem i wgłębiając się w fotel.
– RAMBO, CHODŹ JUŻ! – wydarła się Lola. kiedy się pojawił dodała: – Ale pamiętaj, że dla mnie jesteś mistrzostwem świata.
Ten tylko lekko się zarumienił i cmoknął ją w policzek. 
– I tak wszystko słyszałem – oświadczył.
Iza wybuchła niepohamowanym śmiechem, łącząc słowa "mistrzostwem świata" do ogólnego kontekstu rozmowy.
Lola jest zawtórowała trochę opóźniona i niepewna, czy aby na pewno Iza odnosiła się do mundialu.
Po chwili Marta przyniosła skwarek pizzy na dowód, że jest ona niezdatna do jedzenia.
– No to z pizzy nici – powiedziała.
– To nic – odparł Aaron. – Ikerowi się nudzi, więc niech zamówi jakąś na wynos.
– Mam ochotę na tajską kuchnię! – zakrzyknęła Lola, hamując głupi śmiech. – Na krewetki!
– I co? Mówiłam, że Torres nie ma sobie równych? Mówiłam. Wierzyłeś mi? Nie. Pamiętaj, Iza ma zawsze rację – pouczyła go, a następnie zwróciła się do Marty: – Da się zjeść. Tylko trzeba dużo ketchupu!
– Torres jest już stary. Ja mam przed sobą lata do ćwiczeń – odpyskował Aaron.
– Krewetki? To ja już wolę włoską – jęknął Iker.
Lola skrzywiła się na widok pizzy. 
– I nagle przestałam być głodna – dodała.
– Jest od nich uzależniona. Dziś już zjadła dwa opakowania – odpowiedział Aaron.
– Nie jest stary! – oburzyła się Iza, która pomimo złości zacięcie broniła swojego faceta.
– Ale starszy od Rambo – sprostowała Lola. – I gdzie on w ogóle jest?
– Dobra. Zamawiam. Co dla kogo? Lola krewetki, tak? – zaczął zbierać zamówienia Iker.
– Ale niewiele. I wciąż w dobrej formie. Pewnie poszedł po te swoje sezamki – westchnęła Iza. – Dla mnie też krewetki.
– Rambo? Fernando? Marta? – pytał nadal.
– To dla mnie też – odparł zrezygnowany Aaron. Lola obdarzyła go najjaśniejszym z uśmiechów, szepcząc mu coś na ucho. – Ejj, sweetie, bo się zarumienię. 
– Cóż, na temat formy nie mam zamiaru rozmawiać – odparła Izie Lola.
– Dla Torresa też. Spoko, Lola, tyle mi wystarczy – uśmiechnęła się z wyższością.
Aaron parsknął śmiechem. 
– Co do formy, to i tak Lola ma najlepszą – oświadczył z jeszcze wyższą wyższością, podnosząc głowę w chuj wysoko do góry.
– Dla mnie...Tortilla.
– Okej, cztery razy krewetki, raz tortilla i szpinakowo-śmietanowe spaghetti dla mnie. Idę zamówić – powtórzył zamówienie.
– W sumie to jednak jakieś zalążki formy masz – skwitowała go Lola, cmokając pomocnika Arsenzłomu prosto w nos.
– Jestem! – zawołał Fernando, pojawiając się w drzwiach. – Dalej się gniewasz? – spytał niepewnie, patrząc na pijaną Izę.
– Mniej.
– A jakbym ci powiedział, że mam dla ciebie prezent?
– Nie jestem przekupna, ale mów dalej – zaciekawiła się.
– Zobaczysz wieczorem. Ale masz się nie gniewać.
– A mogę zjeść twoje krewetki?
– Jasne. I tak średnio je lubię.
– Wiem – uśmiechnęła się cwaniacko.
– Jakiej formy? – zapytał zaciekawiony Torres.
– Jedzenie będzie za pół godziny – zakomunikował golkiper.
– Nieistotne – uciął temat Ramsey. – L., naprawdę chcesz tych krewetek?
Dziewczę westchnęło ciężko.
– Mam kaca, co nie, Ramsey? I to przez ciebie!
– Ty chyba też jutro będziesz mieć, co nie? – Torres popatrzył na Izę, kiwającą się na boki.
– Nie – rzuciła.
– Będzie miała – oświadczył Aaron. – L., ale przecież już go wyleczyliśmy!
– Nie będę miała! – upierała się Iza.
– Rambo, zajmiesz się mną, a nie kacem Izy? – upomniała się o swoje Lola. 
– Ale ty przecież jesteś zajęta. Wklepałaś moje nazwisko w demotywatory i przeglądasz wyniki – wzruszył ten ramionami.
– Idę do kuchni po picie, chcecie coś?  – odezwała się M.
– Piwo! – krzyknęła Iza.
– Mamy wodę – odśpiewała Lola, zadowolona z tego, iż Aaron wreszcie spostrzegł jej osobą i przez dobre kilka minut był skupiony tylko na niej.
– Torres – Iza poczuła zazdrość na widok dwóch zakochańców niemal naprzeciwko niej. – Chodź tu i mnie macaj, tak jak Aaron Lolę!
Aaron parsknął śmiechem, na chwilkę odrywając usta od szyi ukochanej. 
– Rambo, ale mi było dobrze! – zaoponowała natychmiast ona. – Tylko bez malinek!
– Marta, nie przynoś jej już tego piwa. Nic jej nie przynoś, bo wszystko może zaszkodzić – poprosił Fernando, przenosząc swoją pijaną dziewczynę do siebie na kanapę.
Aaron westchnął cicho, nawet nie ruszając się z fotela. Widocznie było mu na tyle wygodnie z nieupitą Lolą na kolanach, iż nie poczuł takowej potrzeby.
– Dobra, dobra, i tak przyniosłam każdemu spezi z lodem – powiedziała, wyłaniając się z tacką.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
– O, to jedzenie – stwierdził Iker, kierując się w stronę drzwi.
– Co przyniosłaś? – zaciekawiła się Lola. – Aaron, ale bez malinek! – powtórzyła, kiedy poczuła, jak ten powoli przysysa się do jej szyi.
– Torres, macaj – nakazała Iza. – Masz nasze krewetki? – spytała, rozglądając się nieprzytomnie po pokoju.
– Spezi, serio tego nie znacie? Niemiecka cola o smaku pomarańczowym – mówiła, wraz z Ikerem rozdając posiłki.
– Ryzykujemy? – zapytał Aaron, znów na kilka chwil odrywając się od dziewczyny. 
– Co nam szkodzi.... – westchnęła ona. – Poza tym Iza mnie bawi swoją zazdrością – dodała, niespodziewanie znów cmoknąwszy Ramseya w czubek nosa.
– Bo ciebie wszyscy macają. I Ramsey, i kiedyś Torres. A mnie nie – tłumaczyła.
– Naprawdę chcesz, żeby ci zaczęła wymieniać, kto ją macał? – zapytał Ramsey. 
– Kochanie! – zapiszczała szatynka. – Wolałabym to przemilczeć.
– Ja chyba też nie jestem ciekawa – mruknęła Iza.
Po zjedzeniu posiłku Marta i Iker wyszli z domu, twierdząc, że idą na spacer.
– I to jest doskonała decyzja – mruknął Aaron, z zachwytem obserwując, jak Lola wsadza sobie do ust ostatnią krewetkę.
– Weźmiesz mnie na spacer? – spytała Torresa Iza.
– A mogę jutro, jak będziesz w stanie samodzielnie chodzić? – spytał ze szczyptą ironii w głosie.
– L., my też idziemy na spacer? 
– A co? Wolisz mnie przelecieć na trawce w parku? – zironizowała ona.
– Ty! Torres. Chodź do parku – zawołała Iza.
– L., parku nie chcesz? – upewnił się Aaron.
– Nie lubię, jak mi się trawa wpija tam, gdzie nie powinna. Możemy się udać do sypialni – wyszczerzyła ząbki w uśmiechu, a kilka sekund później już ich nie było.
– A my? – Iza popatrzyła na Torresa wyczekująco.
– A my idziemy pod prysznic, trochę cię orzeźwić – oznajmił i zaniósł ją do łazienki.

*koniec odcinka 2*


Lola: Ugh, huh, tak to teraz czytam i serio, nie bierzcie tego na poważnie. My jesteśmy normalne, przysięgam! XD
Marta: Pozdrawiam wszystkich. I tak wstyd to publikować.

Iza: Gdyby ktoś po lekturze też chciał się upić – to normalna reakcja, nie ma się czym martwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz