– Torres,
złaź mi z fotela – wrzasnęła głośno Iza, ciągnąc blondyna za rękę, żeby ustąpił
jej miejsca. Ten miał jednak wielki ubaw z jej wysiłku i tylko podśmiewywał się
z niej pod nosem.
– Jego nie
ruszysz – zaśmiała się Marta.
– Lola
właśnie wypiła kubek kawy – oznajmił wszem i wobec Aaron. Dziewczę parsknęło
śmiechem.
– I zjadłam
ci kanapkę – dodała głupio szatynka.
– Dziękujemy
za tak ważną do naszej egzystencji informację – śmiał się Iker.
– Wiem, że
go nie ruszę. Spasło się to to – mruknęła I. Torres posadził ją sobie na
kolanach i szepnął:
– Bo za
dobrze gotujesz.
– Jej,
nikogo nie interesuje los mojej biednej kanapki? – oburzył się Azza.
– Kochanie,
ty nikogo nie interesujesz – odgryzła się jego towarzyszka zajmująca tradycyjne
już miejsce na jego kolanach.
Torres
wybuchnął śmiechem na słowa Loli.
– Tak
nawiasem jestem głodny, bo Marta zrobiła rybę tylko, więc o kanapce pogadać
możemy – powiedział Iker.
Aaron się
zaś oburzył i to wyraźnie, bo aż poczerwieniał na twarzy.
– Rambo,
wiesz co ci powiem? – odezwała się Lola, szykując ciętą ripostę. – Tobie to w
czerwonym nigdy nie było do twarzy.
Torres ze
śmiechu prawie zrzucił zalegającą mu na kolanach Izę.
– Ładnie
tutaj żartujemy – kpiła Marta.
– Chociaż w
sumie… – zreflektowała się Lola po dłuższej chwili namysłu. – Jest taki jeden
odcień czerwieni, w którym ładnie byś wyglądał.
Aaron
westchnął ciężko, doskonale wiedząc, do czego ta pije.
– Tak, tak,
wiem, że nigdy mi nie wybaczysz niepodpisania kontraktu z tym twoim United.
– Ale
Arsenozłom ma też czerwone koszulki – wymyślił się Iker.
– Ale Złom
ma inny odcień – westchnął Aaron. – Przynajmniej według opinii tej małej
kibolki United.
Lola na
słowa "kibolka United" wypięła dumnie pierś.
– W Londynie
takich nie uświadczysz! – zawołała.
– Czerwony
to czerwony – praktycznie stwierdził Iker.
– Zaraz ci
wymieni wszystkie odcienie czerwieni, jakie zna – ostrzegł Aaron.
– Ja znam
jeden: czerwony – odparła Marta.
– Czerwony
to czerwony, powiadasz? – zachłysnęła się powietrzem Lola. – A karminowy? A
winny? A szkarłat?
– I jeszcze
karmazyn – dodał Aaron.
– CZERWONY
TO CZERWONY, KURWA – wzburzyła się Marta.
– Podzielam!
– poparła Iza.
– Ramsey! –
zakrzyknął zdziwiony Torres. – Skąd ty znasz takie słowa?
– W tym
Złomie to jednak jesteśmy mądrzejsi niż w waszym Szmateksie – skromnie odparł
Aaron. – Poza tym Lola często maluje paznokcie.
– Ja też,
jednakże nie mam takiej szerokiej gamy barw – stwierdziła Marta.
Lola przez
dłuższą chwilę milczała, ale Aaron mógł tylko schować twarz w jej włosach,
kiedy już wypaliła:
– Jeszcze o
cynoberze zapomniałam.
– Mądrzejsi?
– zdziwił się Fernando. – Nie wydaje mi się… Znajomość odcieni czerwonego nie
świadczy o ponadprzeciętnej inteligencji. Co z resztą widać na załączonym
obrazku – wskazał ręką na Aarona.
– Marta,
twoja siostra zna nazwę każdego koloru lakieru do paznokci – westchnął Aaron. –
Te, Torres, to nie ja myję włosy szamponem z domieszką wody utlenionej.
– Wiem,
poniekąd tego doświadczyłam – przyznała się Marta.
– Dobrze, że
w ogóle myjesz – odparł Torres, uśmiechając się szeroko.
– Hahaha,
jebłem – zwijał się Iker ze śmiechu.
– I burgund,
i buraczkowy, i eozyna, i kardynalski, i krwisty, i makowy, i minia, i
poziomkowy, i róż pompejański, i róż indyjski, i tango, i wiśnia, i... i chyba
tyle – kontunuowała wyliczankę Lola.
– Torres, w
porównaniu z tobą często się kąpię – odgryzł się Aaron. – I nie pudłuję sam na
sam z bramką Lamowatego.
– A w ilu
finałach Euro strzeliłeś bramkę? – spytał. – Uuuups, wybacz. Nie grałeś jeszcze
w finale...
– A
spierdalaj mi z Euro! Walia gra dupę, ale ja mam Olimpiadę przed sobą –
zawołał.
– Ja jebię –
dołączyła się M. do Ikera.
– Kogo
jebiesz? – obudziła się z transu Lola, która kontemplowała paznokcie w
kolorze... eeee, chyba magnety.
– A tam
zgarniesz wszystko. Całe igrzyska będą twoje – zironizował Piegowaty. Iza
szturchnęła go w ramię, jednak ten był w tak dobrym humorze, że nic sobie z
tego nie robił, i jedynie przytulił ją bardziej, uniemożliwiając jej ruch.
– Jak to
kogo, Ikera! – krzyknęła M.
– ON MNIE
ZOSTAWIA NA IGRZYSKA! – zawyła nagle Lola. – Eee, jak Ikera, to nie chcę
trójkąta.
Aaron udał,
że przemilczy drugą część jej wypowiedzi. Podobno pracowali z psychologiem nad
jego zazdrością i jej... puszczaniem się, o ile to dobre słowa.
– Cicho
siedź, Torres. Macie w bramce Lamę, a jak Lama to jest ubaw – prychnął Aaron.
– No wiesz?!
A Torresa byś wolała? – powiedziała z dezaprobatą M.
Torres
zaczął jeszcze głośniej rechotać.
– Nie
pocieszaj się, Ramsey.
Iza
spojrzała groźnie na Lolę.
– Wal mi się
od Lamy – warknęła rychło w czas Lola. – Lama to Lama, ale strzał Maty-Szmaty
na zeszmaconym stadionie wybronił. Torresa? Nie, sisi, nie, z Torresem to ja
już mam doświadczenie sprzed lat – parsknęła.
– A
zobaczysz, utleniony, że jeszcze zwojuję Olimpiadę!
– Tak. Nie
zdradzaj Aaronka – zaśmiała się M.
Śmiech
Torresa jeszcze głośniej rozniósł się po pokoju, a Iza prawie leżała na
podłodze, mimowolnie spychana przez blondyna.
– Tak, tak.
A czy w twojej bajce masz jednorożca? Czy smoka? Czy może kucyka?
– Aaronek
leczy się z zazdrości. Lekarz twierdzi, że to wszystko jest efektem złamanej
nogi – Lola wystawiła język.
– Torres,
przypomnę ci, że mój Złom ograł twój Lumpeks 5:3 – szydził Aaron. – Iza, jak ty
znosisz tego cwela? – zapytał Ramsey, spoglądając na blondynkę z nieukrywanym
żalem.
– To go
wylecz, sis – jeszcze głośniej śmiała się M., dając całusa I. w usta.
– Ale ze
Złomem na IO nie pojedziesz – przypomniał Torres.
– Ciężko
jest – westchnęła Iza, patrząc smutno na Piegowatego. – Ale daję radę.
– Kocha
mnie, pacanie – oznajmił blondyn, patrząc z wyższością na Aarona.
– A może być
coś gorszego od Złomu? – zapytała Lola. – Jakoś leczę, choć kawałek Bilbao
ciężko zniósł dziś po południu.
– W ich
oczach widziałem, że chcą cię przelecieć! – zaczął bronić się Walijczyk.
– A może ja
tego chciałam? – warknęła Lola. Aaronowi zabrakło sił do odgryzienia się, więc
odpowiedział tylko Torresowi:
– Lola mnie
też, tleniony
– No
właśnie. I też musi z tobą wytrzymywać – stwierdził Fernando. – Współczuję tym
naszym kobietom – westchnął, przytulając Izę nieco mocniej.
– Ja jej nie
spycham na podłogę – odgryzł się Aaron.
– Jesteś
irytujący i bez tego – odparł Torres.
– Dobrze, że
my nie mamy takich problemów – ucałował M. Iker.
Lola
uśmiechnęła się głupiutko, po czym strzeliła swoim ulubionym tekstem:
– Rambo,
słoneczko, moja szyja się nudzi.
– Słyszysz?
Zajmij się czymś pożytecznym – doradził Piegowaty.
Rambo
zareagował w wiadomy sposób, zakańczając tym samym dziwną dyskusję z Torresem,
a zadowolona Lola dodała:
– Paznokcie
muszę sobie jutro zrobić.
– Zrobisz i
mi? Zawsze mi krzywo wychodzi – jęknęła Iza.
– Mi też
wychodziło krzywo, więc jak robię wielokolorowe, używam taśmy klejącej –
poradziła Lola. – A na jaki kolorek chcesz, Iziu?
– Też używam
taśmy, ale dalej mi nie wychodzi. W sumie nie wiem, jakie doradzasz? Teraz mam
czerwono-niebieskie – pochwaliła się, dumnie wypinając pierś. – Podążajmy tym
tropem.
– Proponuję
całość najpierw zrobić jaśniejszym, a potem domalować połówkę ciemniejszym
kolorem. Sama mam lawendowo-atramentowe, ale jutro zmienię na barwy hiszpańskie
– uśmiechnęła się Lola.
Aaron ciężko
westchnął.
– Aaron, nie
martw się, ja też nie czaję – pożaliła się M.
– I to jest
twoja siostra – westchnął Ramsey.
– Może chyba
wyjść. Ufam ci – Iza uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Przecież
nie jesteśmy identyczne – skwitowała M.
– Więc
zrobimy jutro paznokcie – wyszczerzyła się Lola.
– Uwaga,
mózg jej się przegrzewa z radości – prychnął jedynie Ramsey, nim nie zgasiło go
groźne spojrzenie dziewczyny. – Wiesz, Marta, te same geny, powinnyście mieć
cechy wspólne.
– Mamy
kilka. Lubię malować paznokcie, ale, kurwa, bez przesady – mówiła obojętnie
M.
– I za to
cię kocham, za normalność – pocałował M raz jeszcze Iker.
– Lola i
normalność – prychnął Aaron. – Ona to najbardziej szurnięte i głupie zjawisko,
jakie w życiu spotkałem!
– Też cię
kocham, Rambo – uśmiechnęła się wspomniana.
– A ciebie
co tak cieszy? – spytała Iza, patrząc na Torresa, którego prawie rozrywał ze
śmiechu, który uparcie tłumił.
– Popatrz –
podsunął jej pod nos telefon, na którym odtwarzał jakiś filmik o kocie. – Teraz
będzie najlepsze.
Gdy
wspomniana przez niego akcja minęła, zaczął się przeraźliwie śmiać.
– Co ty dziś
ćpałeś? – skrzywiła się Iza, po czym zwróciła się do Aarona: – O Loli mówiłeś?
Tu – wskazała ruchem głowy na blondyna – jest jeszcze bardziej szurnięte
zjawisko.
– I za to
was lubię. Ja nie jestem taka głupia, dopełniamy się – zamyśliła się M.
– Pewnie
sezamki – westchnęła Lola. – Ale żeby filmik oglądać i się śmiać? To takie
żałosne.
– Lola
dostała rolę tej głupszej siostry, ale równie uroczej, Marto – odparł Aaron.
– Urocza to
ja nie jestem, uwierz na słowo – stwierdziła gorzko M. – I nie komplementuj na
siłę.
– Bo
śmieszny – rzucił Torres.
– On ma dziś
od rana taki dobry humor, wszystko go bawi, więc nie dziw się, że się śmieje z
filmiku – jęknęła Iza, nieco zażenowana zachowaniem Piegowatego.
– Nie
komplementuję na siłę! – zawołał Aaron.
– Rambo, bo
zaraz zamienimy się rolami i to ja będę zła i zazdrosna – warknęła Lola. –
Pokażcie mi ten debilny filmik, co?
Torres
rzucił jej swój telefon.
Po
obejrzeniu filmiku Lola i Aaron zgodnie parsknęli śmiechem, po czym
oświadczyli:
– Ten filmik
jest pojebany.
I odrzucili
telefon, przypadkiem trafiając w Izę.
– Ałaa –
krzyknęła blondynka.
– Mówiłem,
że śmieszny – skwitował Torres, całując Izę w obolały nos.
– Sorry! –
zawołali zgodnie Lola i Aaron. Po chwili on dodał:
– Pojebany
nie jest synonimem śmieszny.
– Ale się
śmialiście, czyli coś w nim jest.
– Z
debilizmu tego chłamu się śmialiśmy – westchnęła Lola.
– No a ja to
z czego? – Torres wzruszył ramionami.
– Ciebie to
bawiło szczerze, my się tylko zaśmialiśmy, bo tak durne rzeczy oglądasz –
wytłumaczył Ramsey.
– Bawiło, bo
mam dobry humor – tłumaczył.
– Dobra,
Torres, nie licytuj się już. Jebło ci coś dzisiaj i tyle. Jutro może przejdzie
i znormalniejesz – westchnęła Iza.
– On
normalny? – zakpił Aaron. – To jak myśląca Lola!
– Albo ty w
formie – rzucił blondyn.
– Aaron
dawno, dawno temu, jeszcze przed zezłomowaniem się miał formę! – zaprotestowała
Lola. – Potem mu nogę złamali.
– Biedactwo
– zironizował Piegowaty, wracając do przeglądania zawartości yt na swoim
telefonie.
Aaron
westchnął, a Lola usiadła mu na kolanach przodem do niego i zajęła się
odpędzaniem złego humorku, w który przypadkiem popadł, tudzież niemiłych
wspomnień
Lola
westchnęła po chwili, wstała z kolan Aarona i wzięła go za rękę.
– Idziemy
sobie, bo ten tutaj wpadł w szok powspomnieniowy.
I tyle ich
widzieli.
– Chodź i
ty. Może wytrzeźwiejesz pod prysznicem – zastanowiła się Iza, ściągając Torresa
z fotela.
– Wspólny
prysznic? – ożywił się blondyn.
–
Niekoniecznie o to chodziło, ale jeśli to ma pomóc... – mruknęła i zaraz znikli
gdzieś za drzwiami.
– Taak, my,
pszczółko, zostajemy?
– Tak –
oparła M.
*koniec
odcinka 4*
Lola: Nie wierzę, że naprawdę to publikuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz