Uwaga!

Autorki na wstępie chciały zastrzec, że nie odpowiadają za urazy na tle psychicznym i fizycznym po przeczytaniu poniższego. Polecają również przed czytaniem znaleźć bezpieczną pozycję, ażeby ewentualny upadek nie zaowocował powazniejszymi konsekwencjami.
I nie, my wcale nie jesteśmy tak pojebane, jak może się Wam wydawać po przeczytaniu Absurdu :D

sobota, 10 września 2016

Odcinek 5.

Lola rozsiadła się wygodnie na kanapie i z głupim uśmiechem pomachała wszystkim zgromadzonym.
– Długo nas tu nie było… Aż zdążyłam się stęsknić…
– Ostatnio to ty tylko tęsknisz za marmoladą – odgryzł się Ramsey, wszedłszy do pokoju z… uwaga, fanfary, marmoladą.
– No siema, siema – zawołała Iza.
– Lola, ty na serio jesteś w ciąży? Czy tylko udajesz przed Aaronkiem? – spytała się Marta.
– Siemka – przywitał się Javi, jakby zgaszony entuzjazmem Marty.
– Elo – mruknął Torres, przeżuwając sezamka.
Lola westchnęła z politowaniem, spojrzawszy na wyraźnie zaokrąglony brzuszek.
– Mój neurolog twierdzi, że tak.
– Ginekolog poprawił ją Ramsey, chowając twarz w dłoniach. Po chwili jednak wrócił do wyszczerzu godnego idioty… A nie, po prostu Aarona Ramseya. – No siema wam.
– Macie coś do jedzenia? – zapiszczała Marta. – Będę cioooooooocią – pobiegła do Loli ją tulić.
Sezamki! krzyknął w odpowiedzi Torres, uśmiechając się szeroko.
Fuj, a coś bardziej konkretnego ? włączył się do rozmowy Javi.
Nie duś! odpiszczała Lol. Poza tym, jaki ja bym miała interes wkręcać Aarona? 
Marmoladę.
I paluszki cebulowe wtrąciła Iza.
A tak swoją drogą, sis, jak się czuje Iker? dodała jakby nawet z troską.
Wina hormonów skwitował Ramsey. 
Iker, phi, chodzę z Javim! Poza tym, 3 miesiące pauzy.
A nie macie czegoś konkretniejszego? zapytał się Javi, bo Marta zapomniała o swoim głodzie.
Macie trójkąt! zapiała Lol. My też swego czasu mieliśmy! 
Aaron warknął z wściekłością:
Bogu dzięki, że to nie jego dziecko!
Ciasteczko? zaproponowała Iza, podstawiając Javiemu pod nos talerz ciastek.
Tak, dzięki.
Hmmm… Ramsey, przynieś Javiemu kiełbasę! warknęła na niego Lola, udając, iż wcale nie słyszy kolejnej uroczej sugestii Walijczyka. I MI TEŻ!
Czyje dziecko? wtrącił się Torres.
Ramseya, na mojego pecha. Jak będzie miało gust i talent po tacie, pieprznę się z wieży Ajfla prychnęła Lola.
Sis, nie przesadzaj, Aaron to uroczy młodzieniec wtrąciła się Marta.
A czyje mogło być? nalegał Piegowaty.
Jakby miało talent Tyczki, samo by się z tej wieży pieprzło odgryzł się Aaron, wróciwszy z kiełbasą, którą podetknął Javiemu pod nos.
Dzięki mruknął Hiszpan z Baskonii.
Sis, urocza to jestem ja. On jest nieogolony i tutaj L. zaczęła chichotać jak nawiedzona.
Znowu?
Max zabrał do Paryża wszystkie maszynki. Że niby dla Zlatana westchnęła Lola, podgryzając kiełbasę maczaną w marmoladzie. Jak ja kocham żywiecką i truskawki. Skusi się ktoś? 
Wymowne spojrzenie Aarona mówiło wszystko.
Ja! krzyknął Torres.
Ja, ja, ja! przypomniała sobie o głodzie druga z bliźniaczek. Jakkolwiek chyba nie brzmi to zbyt logicznie, bo bliźniaczki są zawsze dwie, nie?
Dobra ta kiełbasa! skomplementował Javi.
Częstujcie się rozszczerzyła się Lol. Wiecie, przywieziona z domciu!
A podobno tylko Lol jest w ciąży westchnął na to Rambo.
Sugerujesz coś? zapytała się mądrzejsza z sióstr Aarona.
Kiełbasę. Z marmoladą burknął ten.
Aaronie Ramseyu, mów, co myślisz! warknęła Polka.
To on myśli? szczerze zdziwiła się Lola, po czym klasycznie już dla siebie zaczęła głupio chichotać.
Możliwe, że nie… zwątpiła Marta.
Ciekawe, kogo dziecko by to było zadumał się jej baskijski chłopak. Biedny Iker, Marta rzuciła go dla wiecznie nieogolonego zdrajcy narodu Basków.
Zrobił mi dziecko, na Boga! prychnęła Lol. Widocznie od chwili odkrycia ciąży jakoś nieszczególnie była piłkarzykowi od siedmiu boleści za ową wdzięczna. Co się dziwić, kilogramy pojawiły się nagle i po diable.
Chociaż żaden Diabeł w jej ciąży akurat palców – czegoś innego – nie maczał.
No chyba nie tej brazylijskiej tyczki warknął Ramsey.
To te dziecko jest Aarona? Gratuluję, chłopie Javi klepnął Aaronka po plecach.
Też nie podejrzewałam, że odkryje, jak się robi dzieci zaszydziła L. Aaron spąsowiał, ale co mu tam, uśmiechnął się po chwili triumfalnie:
Moje, bo czyje niby?
Nooo, wiesz… siostra ciężarnej była zmieszana. Wyraźne. Wszak reputacja swoje robi, podobnie jak skłonności do sypiania z... cóż, z kim popadnie.
Eeeej zajęczał Fernando. A co myślicie o mojej fryzurze? wywalił ni stąd ni zowąd, nie zwracając uwagi na niezwykle ciekawy temat o dzieciach.
Nikomu się ona nie podoba, nie przeszkadzaj mruknęła siedząca obok niego blondynka.
Ale mówiłaś, że mi ładnie.
Mówiłam, że ci lepiej niż w tej zabójczo oczojebnej jajecznicy, jaką sobie sprezentowałeś tuż przed ścięciem. Między innymi dlatego kazałam mu te kudły obciąć wytłumaczyła Iza.
Dobra, ty już się wypowiedziałaś. Jak podoba się moja fryzura reszcie społeczeństwa?
Mi się nie podoba, Wyglądasz jak pała z więzienia Marta nie owijała w bawełnę. W gruncie rzeczy, żadna nowość.
Wiesz, stary, ja nic do niej nie mam przyznał się Javi. W Monachium musieli chyba zacząć biednych piłkarzy posyłać na zajęcia z dyplomacji, niekoniecznie z języka niemieckiego.
Też bym wolała mieć małego Andrade przybiła siostrze piątkę L., domyślając się w mig, o co chodzi. Przynajmniej umiałby grać w piłkę i miałby urocze siostry… i tutaj się rozmarzyła na amen.
Torres, masz sezamki? Ramsey słusznie wyminął temat fryzury i pewnego Brazylijczyka.
Źle ci tak. Wolę jajecznicę. Tak w ogóle… Zjadłabym jajecznicę. Na smalcu. Z boczkiem... dodała Lola, nie zważając na fakt, iż uprzednio wcisnęła w siebie około kilograma kiełbasy z wielkim, mniej więcej półtora litrowym słojem marmolady o smaku truskawek. Bo czy ona z tych truskawek była, to inny temat.
I z pomidorami rozmarzyła się Marta.
Jedyny Javi umie docenić prawdziwe piękno! Nie, Aaron, nie mam sezamków. Chyba, że powiesz, że jest mi dobrze w krótkich włosach!
Jak zrobicie, to i z pomidorami Lol jej zawtórowała.
Ciekawa jestem, kto nam zrobi zaśmiała się jej siostra. Głośno, wyraźnie, bardzo sugestywnie.
Mogę ja?  Javiemu zaświeciły się oczy, po czym podreptał do kuchni.
Jest ci debilnie skwitował Ramsey. Lol, gdzie schowałaś ostatnią partię sezamków? zapytał, ignorując znaczące spojrzenie Loli.
To już nawet Javi bardziej dba o nasze dziecko niż ty…
Javi spełnia wszystkie moje zachcianki uśmiechnęła się blondynka. A to też można podciągnąć pod nią, soł…
Poza tym, zrobiłem to dla Izy! Cały czas powtarzała mi, że jestem stary, to się odmłodziłem dodał Torres.
Wolę cię starszego mruknęła blondynka, sięgając po sezamka kurczowo trzymanego przez Torresa.
Ty nie zasłużyłaś mruknął ten i wyrwał jej sezamka, zjadając go. A ty, Ramsey, się nie znasz!
Iza, a nie mogłaś kupić mu czarnej farby po prostu i zafarbować w nocy? nagle obudziła się Lola. Torres, nie wierzę, ale aż ci przytaknę!
Torres, i tak wyglądasz młodo przyznała Marta
W sumie planowałam to! Przynajmniej nie byłby taki rudy jak teraz mruknęła Iza.
Rudy, hahahahhahah nie mogła druga blondynka.
Zaczynam tęsknić za moimi Baskami zasmuciła się głupiutka siostrzyczka, kiedy Ramsey wymaszerował obrażony w poszukiwaniu sezamków.
Jak tam jajecznica, słońce moje, Javi? zapiała Marta. Jakby na złość. Albo przez przypadek. Nieważne.
Zaaaaraz będzie! odkrzyknął.
Istotnie, po kilkudziesięciu sekundach Martinez przyniósł do salonu tackę z sześcioma porcjami jajecznicy. Parującej. Z pomidorami, bekonem, na masełku.
Weźcie się prychnął Fernando. Ramsey, nie znajdziesz ich, nie męcz się krzyknął w jego stronę.
Awwwww znowu zapiała jego prywatna dziewczyna, całując Baska w usta. Dziękuję.
Chciałam na smalcu westchnęła L., ale zabrała się natychmiast za pałaszowanie. DOBRA!
Smalcu nie było posmutniał Javi.
Chwilę później jednak znów jej się wzięło na doła. Pieprzone hormony.
Ten cholerny Ramsey to już nawet się o mnie nie stara zachlipała nad talerzem. Zmajstrował dzieciaka, to myśli, że już nie musi….
Mmmm, pyszne, kochanie zaczęła, znowu, słodzić Javiemu jej droga, mądrzejsza i posiadająca jaśniejsze włosy siostrzyczka.
Tacy są faceci mruknęła Iza.
Nie martw się, sis, zadzwonię po Maxa? wpadła na pomysł Marta.
Aż mam ochotę mu oznajmić, że to nie jego dziecko! zawołała głośno rozżalona szatyneczka. Max odwala rodzinne obowiązki dodała.
TO KOGO, KURWA? znowu dopytywała się wybranka jedynego Baska z towarzystwa. I jedynego mniej-więcej normalnego faceta, ale o tym ciii! Eh dodała. Dzieciaty, to odwala.
JAK TO NIE MOJE DZIECKO?! zawył z kuchni, a może łazienki kogo to obchodzi? Walijczyk. 
TWOJE, KURWA! I WŁAŚNIE TEGO NAJBARDZIEJ ŻAŁUJĘ, ŻE TWOJE! odwarknęła mu przyszła matka. A mi bez niego tak źle…. Ale dziewczynki są słodkie!
Są, są, są, ale moje i Javiego dzieci będą słodsze rzuciła Marta.
Najpierw się ich doróbcie wystawiła jej język. Bo ja już za parę miesięcy będę mieć małego Ramseya.
Po chwili smutnej ciszy dodała:
Ej, a tak w sumie można sfałszować testy na ojcostwo?
To będzie… dziwne przyznała Marta, mając na myśli małego, rozwydrzonego Ramseya. Chyba.
Nie wiem przyznał również Javi, choć on chyba akurat na myśli miał testy na ojcostwo. Ale na pewno miał myśli, co było dość wątpliwie w przypadku dwóch pozostałych panów z towarzystwa. Ale, misiu, chciałabyś mieć ze mną dzieci? aż zaświeciły mu się oczy.
Można oznajmił pewnym głosem Torres.
Torres, co ty taki obeznany? kichnęła Marta.
KURWA, TAK! zapiała Lola. TAK! TAK! TAK!
No to Max będzie miał więcej obowiązków powiedział z politowaniem Javi.
Tak, że ci niosę kilogram korniszonów? zapytał z kuchni łazienki? Ramsey. 
Milcz, Ramsey.
Eee… zawiesił się Fernando. Iza popatrzyła na niego z uniesioną brwią, wyczekując odpowiedzi. No tak tylko… Czytałem. Kiedyś.
Taaak, Javi, chcę! zapiszczała blondynka.
Pomyśl, jaki piękny będzie jego mały obowiązek rozmarzyła się Lola. Iker będzie niepocieszony dodała po chwili.
Będzie miał orzechowe oczy… Już to widzę zawtórowała jej siostrzyczka. Jednak te więzy krwi to fajna sprawa.
To Max ma orzechowe oczy? zdziwiła się Lola.
Chodzi ci o Muniaina czy Casillasa? Marcie było wszystko jedno, bo nie czaiła, o co chodzi w tej rozmowie. A to akurat była nowość. Nie wiem. Ale ty nie masz? zreflektowała się.
Kochanie, a ty? zwrócił się w kierunku Izy Torres.
Zapomnij syknęła blondynka.
Czemu?
Nie lubię dzieci. Chcesz bachora, to sam sobie zrób, mnie w to nie mieszaj!
Młody jest za młody na dzieci przecież! prychnęła Lol. O Casillasie mówię. Nie wierzę, że już go nie kochasz! po czym chwila ciszy na namysł. No bo a nuż przez te hormony zatruty przez opary lakieru do paznokci i głupoty Ramseya mózg Loli zaczął działać? W sumie chyba mam.
Izia, serio? Pomyśl o maluchu, wykapanym Fer, o pięknych oczach i słodkim spojrzeniu… i tu nastąpił klasyczne rozmarzenie.
Marta, ekhem, nie za bardzo fantazjujesz:? przywołał ją do porządku Martinez.
Nie.
A potem wrócił już Ramsey ze słojem korniszonów i nawet Lol pozwoliła się cmoknąć w skroń bez warknięcia, co w sumie było nowością. Widocznie pragnęła tych ogórków. No bo raczej nie Ramseya czy jego ust śliniących jej twarz.
Javier, czyżbyś był zazdrosny? zakpił.
No właśnie. Takie to piękne dziecko będzie! A Iker, hm, cóż, jest niesprawny powiedziała, co zabrzmiało dosyć dwuznacznie.
Właśnie. Pomyśl o małym mnie wtórował Fernando.
Jeszcze jednym małym, rozdartym miłośniku sezamków, który nie będzie mi dawał spać w nocy? Nie, dzięki.
Może. Trochę. Tak. Cholernie odpowiedział Bask.
Jesteście słodcy, Izia skwitowała Marta.
Dziękuję uśmiechnęła się blondynka.
Przekurewsko słodcy dodał Ramsey. Torres i tak nie podołałby ojcostwu.
Nie ma za co jebnęła smajla Marta. Trochę było to w stylu Loli, ale co tam!
Nie staje mu? Lol oczywiście nie zczaiła, o co z niepełnosprawnością biega.
Podołałbym bardziej niż ty, Ramsey warknął Nando.
Siostra, nie przy Javim!
Javi, żeby jeszcze było o kogo odparł Ramsey w ramach pocieszenia. Torres, wykąpałbyś to dziecko w wodzie utlenionej.
Ale czemu? Mówisz, że niepełnosprawny. No to jestem zdziwiona, bo w sumie ostatnio chyba nie narzekałaś.
LOLA! warknęła Marta, bo L. nie zdawała sobie sprawy o niestosowności wypowiadanych przez nią słów. W sumie... to była Lola, więc czego siostra po niej oczekiwała? Inteligencji? Niedoczekanie pańskie.
MA ZŁAMANĄ RĘKĘ! sprostował Javi.
Tak, skarbie? Lola uśmiechnęła się cudownie, wziąwszy gryza korniszonów. Tak w sumie mam ochotę na nutellę. Ramsey, zapierdalaj po nią! 
Ale nie ma w domu wytknął jej Walijczyk.
No to zapierdalaj do Mario po nutellę!
Balotelliego? zdziwił się Ramsey. 
Jasne, kurwa, bo on prowadzi sklep spożywczy.
Ja pierdolę… odparła zrezygnowana M.
Aaaaaa-haaaaa. No to bez ręki w sumie bez różnicy. Jak mu staje, to jest gites oświadczyła szatyneczka z tym swoim galowym uśmieszkiem z serii "Jestem głupia, nie oczekuj po mnie mądrych rzeczy".
Ja na miejscu Loli obawiałbym się o geny. Twoje dziecko nie będzie zbyt inteligentne mówił Fernando. Jak widać, zresztą.
A kto mówił, że to na tysiąc procent jego dziecko? zapytała Lol, kiedy przerażony Ramsey wyleciał z domu
Lola, proszę, nie przy TAKIEJ publiczności jęknęła Marta.
Lubię Javiego, swego czasu z nim spałam, sis.
SIOSTRA! nastąpił wybuch.
Lola, nie powinnaś tego mówić pokiwał głową Javi, przytulając szlochającą dziewczynę. Ona jest bardzo wrażliwa. Ona chciała się zmienić. Dla mnie powiedział z triumfem.
Lola uwielbia opowiadać o swoich byłych zironizowała Iza, zerkając znacząco na Lolę.
A kto was, kurwa, poznał?! wybuchła również i Lol. Biedna, ciężarna Lola! zawołała, po czym zginęła się z bólu. Ten bachor to musi być mały Ramsey, kurewsko mnie kopie warknęła. 
A był to już z szósty miesiąc ciąży, więc co w tym dziwnego, że owy bachora – Ramseya czy nie Ramseya, najmniej to ważne – kurewsko kopał?
Przez ciebie Marcia znowu płacze. I pewnie dzisiaj znowu będzie ryk po DPM.
Masz coś do moich byłych? Lubię ich wszystkich, z większością utrzymuję dalej kontakt!
Jaki kontakt?! przeraziła się Iza.
Na samo wspomnienie DPM sama się zasmuciła.
Ale Max mówił, że mam mu nigdy czegoś takiego nie zrobić naprawdę… A tutaj mam mieć bachora z Ramseyem… chyba… Telefoniczny.
Ale smutna była dalej.
No ja mam nadzieję! zawołała blondynka, przysuwając się bliżej Torresa.
Ej, sis, nie rycz. Mnie też chce się płakać uśmiechnęła się ciepło, gładząc po wydatnym brzuchu. Nie przespałabym się z Torresem za nic w świecie! Nie w tej fryzurze, nie z tym ryzykiem, że mnie pobijesz, Iza!
Patrząc, jak Marta nadal płacze, Javi wziął ją na ręce i odniósł do sąsiedniego pokoju, mrucząc pod nosem:
A co, jeśli ja jej też zrobiłem bachora?
Bo dziewczyna się nie odezwała.
No Iza uśmiechnęła się triumfalnie. W sumie na coś się to twoje bezwłosie przydaje zwróciła się do Fernando.
Odstrasza potencjalne kandydatki przyznał Javi, wróciwszy samotnie.
Kto komu zrobił bachora, Martínez?! wydarła się Lol. Ja tutaj mam depresję przedporodową, chyba zamknę się w łazience i poczekam, aż Max skończy rodzinne wizyty… westchnęła, po czym zaczęła płakać jeszcze bardziej nad słojem ogórków
No, Ramsey na pewno tobie. I nie jestem pewien, czy ja Marcie.
To ja pójdę do tej łazienki po testy ciążowe, jakieś chyba nam zostały uśmiechnęła się delikatnie. Prawdopodobnie Ramsey! sprecyzowała Lola. Te łzy szybko jej ustąpiły.
Co ja? zapytał Azza, pojawiając się wreszcie w domu. 
Przyniosłeś mi nutellę ty.
No tak.
To co ty, kurwa, stoisz?! Przynieś mi do niej łyżkę! I test ciążowy dla Marty.
Marta śpi oznajmił beznamiętnie Javier.
Ale test się wam przyda. A niech śpi. Jaaaavi? zapiała Lola.
Iza, chcę dziecko! zażądał Fernando.
To sobie zrób prychnęła dziewczyna.
Chcę z tobą.
Ale ja nie chcę dziecka. Nie teraz.
To kiedy?
Trochę ci zejdzie, zanim mnie przekonasz.
Sí, querida? odpowiedział Bask.
Torres, nie umiesz robić dzieci odgryzł się Ramsey.
Umiem. Tylko ona nie chce!
A nie tęsknisz za mną niekiedy z tego Monachium? po czym uśmiechnęła się przeuroczo. Ramsey nie zaprotestował, chyba nie chciał dostać wielkim słoikiem nutelli w łeb. Albo ogórkiem w nutelli.
Nie umiesz. Ja nie pytałem L., czy chce.
Nie odpowiedział lakonicznie Obiecałem Marcie.
Iza jest bardziej uważna niż Lola. Nie da się dotknąć, dopóki się nie…
Zamknij się Iza walnęła go łokciem w żebra.
Z pokoju wyszła rozkudłana jak zwykle Marta.
Czemu się tak, kurwa, tu drzecie? Nawet pospać nie można! ryknęła.
Dołujesz kobietę w szóstym miesiącu ciąży i… i tu Lola przerwała, bo weszła jej siostra. Już się wyspałaś? 
Torres, ty nie wiesz, co to gumka. Już bardziej gumka wie, co to Torres dopiekł mu Ramsey.
Ramsey, proszę cię. Twoje żarty nawet śmieszne nie są mruknął Fernando.
Nie. Ale piszczysz na cały Londyn, jakkolwiek wielki on jest warknęła Marta, wtulając się w wielkie objęcia swojego faceta. Cóż, najwyższy był ze wszystkich tu zgromadzonych.
Mnie bawią Lol po raz pierwszy od dawna stanęła w obronie biednego piłkarzyka Złomu.
Bo masz słabe poczucie humoru.
Bo jestem, kurwa, w ciąży! Wolno mi prychnęła szatyneczka. Javi, chcecie ten test? a po chwili dodała: Spierdalaj, Torres. Jesteś słaby w łóżku.
Chyba cię coś po…. odpowiedziała zła.
A skąd ty możesz o tym wiedzieć?
Dajcie ten test Javi był spokojny. Wśród tych ludzi to spory sukces.
JAKI TEST?! ryknęła Marta.
Coś jej, widocznie, było. I nie wiadomo, czy to był zespół napięcia przedmiesiączkowego, czy owa ciąża.
A nie wolno? Wolno, ja mam rodzić! Przez dziurę wielkości szpilki mam wydobyć na świat coś o rozmiarach dorodnego arbuza! unosiła się dalej Lola, Ramsey zaś, całkowicie ją ignorując, podał test. 
Obyście wiedzieli, jak to działa. 
Po kilku minutach krzyku Lol się zorientowała:
Bo z tobą swego czasu spałam!
No ale od "swego czasu" trochę tego czasu minęło.
Ryczeć będziesz na porodówce Marta była zła, baaaaardzo zła. Mam nadzieję. O CO KAMAN Z TYM TESTEM?! dodała.
Na porodówce, kurwa, to sam Ramsey będzie parł! Ten jego bachora boleśnie kopie!
No i wyjaśnił się powód jej krzyków. 
Swego czasu nie oznacza, że jesteś lepszy. Jesteś kiepski, bo nie umiesz zrobić Izie dziecka
Maxwell też był od kopania odciął się Javi, podłapując humor Marty.
Kurwa, Iza, chodź, zrobimy sobie dziecko, bo mnie zjedzą.
Nie!
Widzicie? To nie moja wina, że nie mamy dziecka!
A zresztą, idę do łazienki oznajmiła wszem i wobec Javi. Max nie kopał! 
Max to była Tyczka.
Moja Tyczka! zaatakowała znów Lola, kiedy już z łazienki wróciła.
Tyczka to była Tyczka Marta była nadal zła. Sisi, powiedz mi, o co chodzi z tym testem, Javi nie chciał M. złagodniała.
Aaron spróbował Lolę pocałować, ale ta tylko mu warknęła:
Łapy precz po czym nagle się obudziła: Javier, ty baskijski zdrajco! Jak ty, kurwa, śmiałeś nas zostawić samych w głębokim kryzysie?! Kurwa mać, powinnam cię za to skrócić, bynajmniej nie o głowę!
Rychło w czas się obudziła skomentowałam beznamiętnie Ramsey.
Była to dobry czas. Teraz to mój Max, który jako tako w tę piłkę gra, a nie potyka się o własne nogi natychmiast złagodniała, jak na każde wspomnienie o Brazylijczyku. Facet musiał mieć na nią zbawienny wpływ. Albo po prostu jej nie zapłodnił, tudzież umiał myśleć, czyli wszystko to, czego Ramseyowi brakowało.
Lols, spokojnie spróbował ugasić ją Javi.
TŁUMACZ MI SIĘ TU, KURWA! PRZEZ CIEBIE I TYCH TWOICH ZAJEBANYCH SZWABÓW MAMY KRYZYS I KONTUZJE! I MARCELITO SIĘ KŁÓCI Z ZARZĄDEM…. i tak dalej.
Torres, naprawdę nie umiesz robić dzieci.
Umiem!
I co ja mam zrobić? wzruszył ramionami Javi.
Nie umiesz! Lol jest w ciąży, a Iza wciąż nie!
Bo nie chce być!
TŁUMACZYĆ SIĘ, KURWA MAĆ! darła się Lola.
Lol też nie chciała. A jest. Po co ją pytasz o zdanie?
Z CZEGO, KURWA? darł się Javi, bo nawet jemu nerwy już puściły. Cóż, w końcu kłócił się nie z byle kim. Znaczy się, z kobietą w ciąży, na początku trzeciego trymestru.
Bo się nie da dotknąć bez gumki. Nie rozumiesz ty tego? Spróbuj jej zrobić dzieciaka, proszę bardzo. Nie da się!
JA SIĘ PYTAM, O CO CHODZI Z TYM JEBANYM TESTEM, A WY MI NIE ODPOWIADACIE!!!!  ryknęła Marta.
Z TYCH PIEDOLONYCH SZWABÓW! JOSU MÓWIŁ, ŻE CIĘ NIE PUŚCI! OBIECYWAŁ MI, ŻE CIĘ TAM NIE PUŚCI! BUDZĘ SIĘ PIĘKNEGO RANKA I CO? TY JUŻ, KURWA, W SZWABLANDII!
Wiecie co? Jestem głodny wtrącił Ramsey. Nie dotknę jej! To ją spij, Torres?
I CO? MAM SIEDZIEĆ W ZABITYM DESKI BILBAO, GDZIE GRA ZGRAJA DZIECIAKÓW?!
TAK, KURWA! MASZ SIEDZIEĆ! PRZYNAJMNIEJ LLORENTE MIAŁBY FORMĘ! I DRUŻYNA BY SIĘ NIE SYPAŁA! A TY, KURWA, CO? TAKI DOROSŁY JESTEŚ?!
Czemu mnie nie dotkniesz? Coś ze mną nie tak? zaciekawiła się Iza, uśmiechając się podejrzliwie.
W sumie racja. Winka, kochanie? spytał Torres.
Bez urazy, Izo, ale jedno dziecko mi starcza obdarzył ją najpiękniejszym z uśmiechów. Lol, a fangirlowanie Athleticowi nie mogło ci się włączyć jutro?
Jaki pewny siebie mruknął Torres poirytowany wesołym uśmieszkiem blondynki. Dobra, Iza, dzisiaj cię zapładniam. Czy ci się to podoba, czy nie!
Ramsey, nie narażaj się warknęła ostrzegawczo. A potem zawyła z bólu, znów się kuląc. W sumie to może mały Zlatan? zamyśliła się głośno.
CO, KURWA?!
Milcz, Ramsey, ja tu myślę!… W sumie mały Zlatan jest równy hajtnięciem się z dużym Zlatanem, soł…
CO: CO, KURWA? nie zaczaił Javi.
Nikt mnie nie słucha, idę spać Marta wyszła z pokoju. Obeszło się to bez większego echa. Biedna.
A jeśli hajtnęłabym się z dużym Zlatanem, miałabym w sumie pretekst do przebywania na stałe z Maxem… kombinowała dalej Lol.
CZYJE TO JEST, KURWA, DZIECKO?! warknął Aaron.
Sam sobie odpowiedz na te pytanie odparł Javi.
Jakie pytanie, Martínez? zaciekawiła się wybudzona z transu kombinowania L. szczególnie, że wykombinowany pomysł jej się spodobał.
Kto jest ojcem odpowiedział machinalnie.
A według ciebie kto? zapytała złośliwie Lol.
Ej, Torres, stajesz się niespiesznie mężczyzną! zawołał Ramsey.
Nie wiem przyznał. W telenoweli z serii "Kto jest ojcem dziecka Loli" niełatwo było się odnaleźć. Biedny Ramsey.
Fernando mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a Iza siedziała z założonymi rękami i wtrącała co chwilę, że nie będą mieli dziecka, dopóki Torres nie zmieni fryzury.
Torres, wina więcej poradził Aaron.
Javier, na pewno nie twoje warknęła złośliwie Lola. Ramseya, bo czyje inne? Chociaż kopie prawie jak mały Ibrahimović.
Się robi! Fernando nalał cały kieliszek wina i podał go Izie, która bez żadnych oporów zaczęła go opróżniać.
A przewrotkę zrobił? kpi sobie z niej otwarcie Bask.
Ta, z czterdziestu metrów po błędzie zawszonego bramkarza City prychnęła Lol. 
Jak to dobrze, że Lol jest w ciąży doszedł wreszcie do tego Ramsey. Przynajmniej nie pije.
Lol jest w ciąży, a ja bym się chętnie napiła! krzyknęła z drugiego pokoju Marta.
Zrobiłeś jej ten test, Javi, zdrajco narodu baskijskiego?
To chodź zawołała Iza.
Nie przyznał.
Nie. Nie będę patrzeć na Lols burknęła.
Czemu niby, sis? Ja tylko jestem w ciąży, na Mistrza! zbulwersowała się Lola. Javier, zrób!
Bo mam cię dość, o! odburknęła.
Ona nie wie, o co chodzi, Lols… przyznał Hiszpan.
Mnie?! Jestem tylko głupszą bliźniaczką w ciąży z dylematem, kto jest ojcem mojego dziecka! zakrzyknęła.
Ja jestem! odparł Ramsey.
Dobra, mój błąd. Kto POWINIEN BYĆ ojcem mojego dziecka! Javier, uświadom ją.
Tak, ciebie.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, Lols. Lepiej ty, ona jest na ciebie i tak wystarczająco cięta.
Spierdalaj, Martínez. Mam ważniejsze dylematy, czy będę ciocią, czy nie. Tu się ważą losy mego dziecka! zakrzyknęła.
Ono jest też moje przypomniał Ramsey.
Do czasu!
To nie. Dowiemy się za dziewięć miesięcy burknął.
Lola westchnęła z politowaniem. Ogromnym, po czym oznajmiła:
Sis, zrób test ciążowy, co? I myślisz, że lepszym ojcem byłby Max czy Zlatan?
Test, jaki test? Max Marta była spokojna chyba po raz pierwszy od... bardzo dawna.
Martuś, idź nasikaj na to podał jej test Javi. Dla świętego spokoju.
Ciążowy, skarbie uśmiechnęła się kojąco Lola. O ile w ogóle tak można. Czyli myślisz, że powinnam sfałszować test na ojcostwo, rozwieść Maxa, zostać panią Andrade i żyć długo i szczęśliwie?
Ok, misiaczku.
Panie Boże, czemuś ty mnie nią pokarał? zapiał cicho Ramsey, chowając twarz w dłoniach.
Taaak, jestem za pisnęła z dala.
TO DZIECKO JEST MOJE, DO KURWY NĘDZY! zapiał wściekły Aaron. TYLKO MOJE! JESZCZE RAZ MI WSPOMNISZ O TEJ CHOLERNEJ TYCZCE, A COŚ MU ZROBIĘ!
L. uśmiechnęła się z politowaniem, po czym wreszcie wtuliła w ramię piłkarza.
Długo żeś się budził.
Aaron, to było piękne rozmarzył się Javier.
I jak zadziałało rozszczerzył się Walijczyk, przygarniając L. mocniej do siebie. A mówiłem ci, sweety, że jesteś wciąż śliczna? 
No tak, rzygofilnej sielaneczki ciąg dalszy. A już się zapowiadało na ślicznym, dłuższy rozłamik, na jakiś kryzysik, czy coś w ten deseń. No bo co to by było za życie, gdyby było wiecznie rzygofilne?
Jaaaavi, chyba wpadłam do kibla! krzyknęła Marta.
Lola wybuchła śmiechem.
Ty nic nie piłaś!
Właśnie, Torres robi dziecko Izie, że znikli?
Zniknęli, Aaronie pouczył go Javi.
Nie. Jeszcze.
Na razie tylko namiętnie dolewa mi wina sprostowała Iza.
A ty też nie odmawiasz dodał Piegus.
JAVI! pisnęła blondynka.
Namiętnie, to on może robić coś innego! zachichotała Lola. Ale wiesz, Azza, Max lepiej całował mnie po szyi…
Sí? Baskowi nie chciało się wstawać.
Lola, na inne namiętności będzie czas później odparł Fernando, kolejny raz chwytając za butelkę.
Słuszna sugestia spowodowała, iż Ramsey natychmiast zabrał się do roboty najlepiej, jak potrafił.
Już lepiej?
O wiele zapiała cicho Lola. Javi, uratuj mi siostrę, jestem zajęta.
Lols, osądź, co to jest przydreptała Martunia z testem.
Sądzisz, że ja się znam na testach ciążowych? zdziwiła się Lola. Ja nawet w sumie nie wiem, czyje jest to moje dziecko po czym czule pogłaskała się po wydatnym brzuszku.
Torres, tylko nie spijaj do nieprzytomności poinstruował Walijczyk.
Tak, tak sądzę. Jesteś w ciąży Marta spojrzała ze złością na Lolę, bo miała już dość tej głupoty z jej strony. No ale po osobie pokroju ciężarnej szatynki chyba nie można oczekiwać jakiejkolwiek, choćby niewielkiej inteligencji. Napiłabym się.
Oczywiście, że nie. Chociaż Iza ma mocną głowę, jej tak łatwo nie ruszy uśmiechnął się Nando.
W sumie bycie w ciąży wymiata. Ustępują mi miejsca w metrze, jak jadę do Davida na obiad rozszerzyła się znów szatynka. I co ci wyszło?
Obyś wiedział, co robisz oświadczył Aaron z cieniem nabożnej prośby. 
Ale wiesz, Aaron, nasze dziecko będzie kibicowała Jedynemu Słusznemu Klubowi zaznaczyła nagle Lola.
Athletic czy United?
Chwila ciszy.
Dwóm Słusznym Klubom.
Nie wiem. OSĄDŹŻE! krzyknęła Marta.
IZA, WEŹ JEJ OSĄDŹ warknęła Lola.
A ile jest kresek? spytała dziwnym, rozmiękczonym głosem blondynka.
Weź to i luknij poleciła mądrzejsza z sióstr. Wytarłam.
No ja widzę trzy stwierdziła ze śmiechem. Będziesz miała półtorej dziecka zawołała.
ŚMIESZNE – prychnęła Marta.
Lola zaczęła się śmiać jak nawiedzona. Albo po prostu jak ona sama.
Zadzwonię do Maxa, on osądzi!
Pijana jest, nie słuchaj jej polecił Torres.
Włączyła się jej ironia.
No tak, Max się zna, ma 3 córki kpiła dalej.
A skąd wiesz, że nie cztery? prychnęła Lola. Dzwonić, czy nie?!
Ja pierdolę jęknął Javi.
Kogo pierdolisz? Martę, prawda? zapytała głupio L.
To też uśmiechnął się zniewalająco.
Lol westchnęła, po czym sięgnęła po telefon. 
Azza, sweetie, przyniesiesz mi szpinaku? zapytała. Aaron poszedł więc, a Lola zaczęła dzwonić.
Ja też chętnie zjem zreflektowała się Marta.
Najpierw były trzy sygnały ciszy, a potem:
Lola, skarbie! 
Awww, tęsknisz za mną! 
Baaardzo! Ale ty też?
Baaardziej! A tak w sumie, weź mi powiedz, ile kresek ma na teście Marta.
Czyli jak zawsze dzwonisz, bo coś chcesz.
Kocham cię, ale to ważne. Mów! 
A bo ja wiem? Lolcia, coś ćpałaś?
W CIĄŻY, KURWA, JESTEM!
Moje?
Nie wiem! Ile kresek ma Marta?! 
Pięć i pół. Idź spać. 
I się rozłączył.
Konstruktywna rozmowa, nie ma co pokiwała głową blondynka.
Widzisz, jak on o mnie dba zapiała Lola. Kazał mi iść spać! Pewnie Zlatan coś znów chciał…
To daje… zamyśliła się Iza …jakieś bliźniaki i trzy czwarte po czym idiotycznie zarechotała.
O, fajnie ironizowała Marta.
Iza, idź rób dzieci, a nie filozofujesz! warknął Ramsey, wracając ze szpinakiem dla Loli i Marty. Co powiedział Max?
Nic interesującego.
A co z moim dzieckiem? Tylko Torres i Ramsey mogą robić? zapytał się Javier.
Javier, jak tak bardzo chcesz dziecka, to weź jej ten test przetłumacz! warknęła Lola. Ramsey, całuj mnie!
W takim razie, czy moja Marcia jest, czy nie jest zaciążona, biorę ją i spróbujemy jeszcze raz! wymyślił Martínez. Nie umiem. Do widzenia wziął dziewczę na ręce i poszli do sypialni obok
Do widzenia. Ramsey, idziemy się kąpać. Twój potomek mnie zmęczył prychnęła Lola, po czym i oni się zmyli.
Owocnego płodzenia! dodał jeszcze Aaron.
To co? Robimy dziecko! postanowił Torres i zabrał Izę do sypialni.
Bardzo śmieszne! krzyknął Javi. Nie ważne, że akurat miał zamiar się właśnie tym zająć.

*koniec odcinka 5*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz